Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žDruga Szansa" już bez szans

Jacek Kiełpiński
- Na razie mamy tylko dużo oświadczeń Tomasza Kowalskiego, a my potrzebujemy umów i faktur - mówi Roman Bicki, dyrektor departamentu prowadzącego kontrolę w fundacji „Druga Szansa”.

- Na razie mamy tylko dużo oświadczeń Tomasza Kowalskiego, a my potrzebujemy umów i faktur - mówi Roman Bicki, dyrektor departamentu prowadzącego kontrolę w fundacji „Druga Szansa”.

O „Drugiej Szansie” i jej prezesie Tomaszu Kowalskim pisaliśmy 19 listopada w magazynowym wydaniu gazety („Przeklinają „Drugą Szansę” zza krat”). W tytule chodziło o więźniów, z którymi korespondować miała fundacja. Dotarliśmy do wolontariuszy, zaangażowanych w te chlubne działania, którzy nawiązywali kontakty z osadzonymi, nieśli im nadzieję na przyszłe normalne życie, a potem... świecili ze wstydu oczami, gdy okazywało się, że ich listy nie były wysyłane, bo prezesowi szkoda było na znaczki.

<!** reklama>

- Nasi podopieczni doznawali potwornego, ostatecznego wręcz zawodu - tłumaczy jedna z wolontariuszek. - A myśmy wychodzili na małych oszustów, którzy naobiecują, a potem wykiwają. Obrzydliwe jest oszukiwanie ludzi pod pozorem niesienia pomocy, a do tego ostatecznie sprowadzała się działalność „Drugiej Szansy”, kierowanej przez Tomasza Kowalskiego.

Prezes wpadł na ostatnim z wielu prowadzonych przez siebie projektów. Chodzi o skierowany do młodzieży program profilaktyczny „Nie próbuj, nie warto”. Fundacja miała realizować go wraz z toruńską policją. Ostatecznie większość działań udało się przeprowadzić tylko dzięki determinacji funkcjonariuszki, która była pomysłodawczynią akcji. To ona wszystko wymyśliła i zrobiła, a 35 tysięcy na realizację wzięła fundacja.

- Ale teraz te pieniądze zwróci - uspokaja Roman Bicki, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Marszałkowskiego

Czyżby? O kontakty z „Drugą Szansą” spytałem toruński Urząd Miasta. Tam Kowalskiego znają, występował o wiele dotacji. Także tę dotyczącą organizacji Dni Irlandzkich w 2008 roku. Jak informuje wydział rozwoju i programowania europejskiego projekt nie został zrealizowany. Zwrotowi miała podlegać cała kwota - 16 tysięcy złotych. Mimo wyroku sądu i działań komornika, egzekucja nadal trwa. „Są problemy ze ściągnięciem należności, ponieważ organizacja nie posiada majątku” - tłumaczą pracownicy wydziału.

Dla jednych nie ma, dla drugich ma. Pisząc w 2009 roku projekt skontrolowanego właśnie programu Tomasz Kowalski wymieniał bogaty „rzeczowy wkład własny” fundacji. Lista jest bardzo długa. Czegóż tam nie ma... Liczne zestawy komputerowe, laptopy, kilkadziesiąt biurek, pięć kanap... I samochód Ford „Transit” wart 14 tysięcy złotych.

Czy przyjmujące ów wniosek i pozytywnie go opiniujące Biuro Profilaktyki i Przeciwdziałania Uzależnieniom Urzędu Marszałkowskiego weryfikowało to w jakikolwiek sposób? Czy ktokolwiek pomyślał, gdzie też w swej siedzibie fundacja pomieścić może tyle sprzętu?

Tym m.in. zajmuje się teraz Wydział Kontroli i Audytu Urzędu Marszałkowskiego, który sprawdza proces przyznawania i rozliczania dotacji przez biuro. Sprawą „Drugiej Szansy” zainteresowała się także policja.

Z Tomaszem Kowalskim próbowaliśmy się wczoraj skontaktować, ale nie odbierał telefonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska