Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto odwiedził Joannę S.?

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Podczas tego śledztwa przesłuchano kilkuset bydgoszczan, wszystkich, którzy mogli mieć związek z morderstwem. I choć prawdopodobnie w gronie tym znalazł się zabójca, nie udało się go zidentyfikować.

Podczas tego śledztwa przesłuchano kilkuset bydgoszczan, wszystkich, którzy mogli mieć związek z morderstwem. I choć prawdopodobnie w gronie tym znalazł się zabójca, nie udało się go zidentyfikować.

<!** Image 2 align=right alt="Image 178891" sub="Ofiara, Joanna S.">Opodal ronda Fordońskiego, między al. Wyszyńskiego a ulicą Żmudzką, stoi szereg dziesięciopiętrowych wieżowców z lat 70. Wyższych w Bydgoszczy wówczas nie wznoszono, bo... nikt w Polsce nie produkował odpowiednich wind. W jednym z tych budynków od dzieciństwa mieszkała Joanna S.

Mieszkała z chłopakiem

22-latka w czerwcu 1994 roku zdała do ostatniej, maturalnej klasy liceum muzycznego. Utrzymywała się z renty po zmarłym ojcu. Jako urokliwa panna miała licznych adoratorów, ale od jakiegoś czasu żyła z Marcinem i nawet zamieszkała razem z nim w jednym z domów na bydgoskim Londynku.

W lipcu 1994 roku po powrocie z wakacji spędzonych w Borach Tucholskich korzystając z okazji, że matka Joanny wyjechała do swoich krewnych na południu Polski, razem z Marcinem na jakiś czas zamienili mały lokal na Pomorskiej na 3-pokojowe mieszkanie w wieżowcu przy Żmudzkiej.

Wakacje trwały jednak dalej, a młodzi mieli pełno pomysłów na ich spędzenie. Najpierw przebywali przez tydzień u znajomych na działce w Myślęcinku, potem wyjechali nad morze do Rowów, tam poznali podobną sobie parę młodych ludzi z Łodzi. Po przyjeździe znad morza przez kilka dni mieszkali nawet wspólnie w wieżowcu przy Żmudzkiej.<!** reklama>

Czekała na rentę

29 sierpnia 1994 roku Marcin poszedł po raz pierwszy do pracy, którą właśnie znalazł. Następnego dnia wyszedł z domu już o szóstej rano. Joanna o tej porze jeszcze spała. Wiadomo było, że tego dnia nie ruszy się z domu do południa, gdyż listonosz miał właśnie, jak każdego 30. dnia miesiąca, przynieść dziewczynie rentę.

<!** Image 3 align=right alt="Image 178891" sub="Portret pamięciowy przypuszczalnego zabójcy">Około południa Joannę S. odwiedziła sąsiadka, która przyszła rozmienić duży, inflacyjny banknot. Dziewczyna nadal czekała na listonosza, który zjawił się rzeczywiście niebawem. Co działo się w kolejnych godzinach, nie wiadomo.

Około godz. 17 do Joanny przyszła siostra Marcina, która umówiła się wcześniej po odbiór pożyczanej przez nią sukienki. Nikt nie jednak nie odezwał się przez domofon. Dziewczyna, sądząc, że Joanna wyszła gdzieś na krótko, postanowiła poczekać. Po godzinie pojechała na Pomorską, ale i tam Joanny nie było.

Marcin natomiast, jak twierdził, zaraz po pracy pojechał do swoich rodziców na Kapuściska. Zadzwonił stamtąd na Żmudzką, ale Joanna telefonu nie odbierała. Zaniepokojony pospiesznie pojechał do domu. Dotarł tam o godz. o 19.30. Ponieważ nie zabrał ze sobą kluczy, zadzwonił domofonem. Odpowiedziała mu cisza. Wówczas poprosił sąsiadkę o wpuszczenie do budynku. Pięć minut później przyszedł do sąsiadów mówiąc: „Asia nie żyje”. Drzwi od mieszkania, jak twierdził, zastał otwarte. Joanna S. leżała na podłodze w kałuży krwi w małym pokoju, na wykładzinie, skulona. Lekarz pogotowia stwierdził, że od zgonu dziewczyny minęło co najmniej kilka godzin. Przyczyną śmierci była rana cięta po prawej stronie szyi.

Walczyła o życie

Wezwana policja zwróciła uwagę na ślady po walce w mieszkaniu, jaką Joanna stoczyła o swoje życie. Ubrana była jak do wyjścia, jej strój był nienaruszony. Sekcja wykazała mnóstwo otarć naskórka i aż 18 ran ciętych, zadanych prawdopodobnie zwykłym kuchennym nożem. Większość ran widoczna była na dłoniach i przedramionach - dziewczyna musiała się nimi zasłaniać. Dwie rany miała na szyi, jedno z pchnięć noża trafiło w tętnicę, co spowodowało wykrwawienie. Zabójca, jak ustalono, zabrał całą świeżo przyniesioną rentę - 7 mln zł - i podobną sumę, przechowywaną w woreczku w szafie, radiomagnetofon, bluzę i notes Marcina z adresami i telefonami. Podobny notatnik Joanny został.

Prawdopodobnie zabójcę widział listonosz, który w mieszkaniu przy Żmudzkiej zastał mężczyznę. Określił go jako 19-22-latka. Mimo publikacji jego portretu pamięciowego, osoby tej nie udało się zidentyfikować.

Ofiara musiała zabójcę znać, skoro wpuściła go do domu. Czy to był człowiek, którego widział listonosz, czy następny gość? Do dziś zagadki tej nie udało się rozwikłać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!