Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalili pub Jack. Każdy, kto się postawi, może mieć kłopoty?

jar
Właściciel pubu „Jack” przy ul. Długiej w Bydgoszczy jest pewien, że jego lokal został podpalony. Możliwe, że powodem jest wojna, jaką wypowiedział dilerom narkotykowym.

<!** Image 3 align=none alt="Image 210892" sub="[Fot. Tymon Markowski]">

Właściciel pubu „Jack” przy ul. Długiej w Bydgoszczy jest pewien, że jego lokal został podpalony. Możliwe, że powodem jest wojna, jaką wypowiedział dilerom narkotykowym.

Pożar w pubie „Jack” wybuchł we wtorek, 30 kwietnia, około godz. 4.30 nad ranem. Ogień pojawił się w sali tanecznej na tyłach budynku. Nikomu nic się nie stało, w pubie nie było już gości. Ale straty materialne są ogromne. Według policji - ok. 50 tys. zł. Sam właściciel lokalu Hubert Białczewski wycenia je nawet na 100 tys. zł. I stanowczo dementuje pogłoski, jakoby pożar miał na celu uzyskanie odszkodowania.

- Powód jest prosty. Jestem pewien, że to było podpalenie. Nie było tu zasilania, więc nie mogło dojść do zwarcia instalacji. Niech pan zobaczy te zwęglone belki - pan Hubert pokazuje ścianę budynku od strony podwórza. - Ogień nie mógł dotrzeć tu ze środka. Jego źródło było właśnie tu.

<!** reklama>

Policja na razie nie komentuje twierdzeń właściciela. - Został przesłuchany on i inne osoby. Czekamy na opinię biegłego z dziedziny pożarnictwa. Hipotez może być wiele - ucina nadkom. Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy.

Ale bydgoscy restauratorzy swoje wiedzą. Rozmawialiśmy wczoraj z kilkoma osobami, które twierdzą, że bydgoskie kluby obstawione są przez dilerów narkotykowych.

- Największe żniwo handlarze zbierają w nocnych klubach, w których jest dużo ludzi i łatwo o anonimowość - mówi barman z pubu „Soda” przy Grodzkiej.

Potwierdza te spostrzeżenia barmanka z „Amsterdamu” przy Starym Rynku. - U nas nie ma szans na dilerkę. Za bardzo wszystko rzuca się w oczy - mówi.

- Nas ten problem nie dotyka - mówi „Expressowi” właściciel klubu „Egoist” przy ul. Dworcowej. - mamy wynajętą firmę ochroniarską i gdy ktoś wydaje się podejrzany, nie jest wpuszczany do środka. Ale nie możemy też sprawdzać ludziom, co mają w kieszeniach... - dodaje.

Światło na to, jak wygląda dilerka, rzuca nasz informator: - Miejscowe kluby zostały obstawione przez kiboli jednej z bydgoskich drużyn. Wygląda to tak, że lokale mają oficjalną ochronę, ale ochrona musi płacić kibolom składki, nazywa się to „na flagi”. Kibole sprzedają amfetaminę i interes się kręci...

Właściciel pubu „Jack” zastrzega, że wątek dilerski jest tylko jedną z hipotez, ale potwierdza jednocześnie, że ze swego lokalu przepędził handlarzy. - Współpracuję z bydgoskim Monarem i na prochy w moim pubie nie ma miejsca - zapewnia.

Druga na poważnie brana hipoteza mówi, że pub przy Długiej mógł paść ofiarą konkurencji. - Rynek jest ciasny, więc walka o klienta ostra - mówi pan Hubert, ale swoimi podejrzeniami nie chce dzielić się publicznie. Wylicza tylko, że miał do pubu serię siedmiu włamań w ciągu trzech miesięcy. Wcześniej w Bydgoszczy podpalono mu pub, który mieścił się niedaleko. W Toruniu poszedł z dymem należący do Białczewskiego klub „Stara Babcia”.

„Jack” ma być ponownie otwarty już w piątek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!