<!** Image 3 align=none alt="Image 217395" sub="Nowy etap w sporze, w którym mediowała Rada Okręgu, widać na budynku przy Bydgoskiej 40 - plakat zaprasza już nie do muzeum, ale do kolekcji zabawek i bajek
[Fot.: Jacek Smarz]">
Na wniosek dwojga współwłaścicieli budynku Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego wszczął postępowanie administracyjne w sprawie Muzeum Zabawek i Bajek na Bydgoskim Przedmieściu.
Postępowanie, które jest efektem kontroli przeprowadzonej na wniosek Magdaleny i Rafała Stypułkowskich, współwłaścicieli budynku przy ulicy Bydgoskiej 40 i sąsiadów kolekcjonerów, dotyczy zmiany sposobu użytkowania mieszkania, w którym znajdują się eksponaty, z mieszkalnego na użytkowy.
- Właścicielka „muzeum” nie zgłosiła faktu zmiany formy użytkowania mieszkania - mówi inspektor Karolina Kannenberg.<!** reklama>
Projekt nie był też uzgadniany z sanepidem, który uznał budynek za nieprzystosowany do działalności użytkowej. Zdaniem właścicieli eksponatów, rodziny Karasiewiczów, nie było takiej potrzeby, bo zbiory mają charakter prywatnej kolekcji.
- Nazwa „muzeum” nie jest zastrzeżona, nie mamy statusu prywatnego muzeum, nie prowadzimy żadnej działalności gospodarczej, działamy charytatywnie, naszą kolekcję udostępniamy głównie znajomym - mówi Katarzyna Wesołowska-Karasiewicz.
Jak podkreśla - eksponaty zbierali i pokazywali od dawna, teraz zostały uporządkowane. Za odwiedzenie kolekcji właściciele nie pobierają opłat, jedyną formą datku jest dobrowolna cegiełka na rzecz Europejskiej Fundacji Pamięć i Dziedzictwo, która pomaga w utrzymaniu zbiorów. Kolekcjonerzy mają na zbieranie pieniędzy pozwolenie z Urzędu Marszałkowskiego.
Na ten otwarty charakter kolekcji w budynku nie wyrażają zgody jego pozostali współwłaściciele. Konflikt trwa od samego początku działania Muzeum Zabawek i Bajek. Obie strony zarzucają sobie, że dochodzi do niebezpiecznych incydentów: polewania wodą czy wylewania oleju przed próg.
- O zamiarze rozpoczęcia tej działalności dowiedzieliśmy się z prasy - mówi Magdalena Stypułkowska, która zajmuje mieszkanie pod mieszkaniem Karasiewiczów. - Wieloosobowe wycieczki nam przeszkadzają, a poza tym stwarzają zagrożenie dla budynku.
Na dowód pokazuje zdjęcie ukazujące grupę dzieci przechodzących przez bramę wjazdową. Właściciele kolekcji zaznaczają, że grupy zwiedzające są nieliczne, a składające się z więcej niż kilku osób zdarzają się sporadycznie.
- Byliśmy nękani jeszcze zanim zaczęliśmy pokazywać naszą kolekcję. Nikt nie zabroni mi zapraszać gości, dzieci to koledzy syna ze szkoły - mówi Wesołowska-Karasiewicz.
Sprawę możliwości negatywnego wpływu zwiedzających na budynek sprawdzała Miejski Konserwator Zabytków, Mirosława Romaniszyn.
- Rozumiem, że sąsiadom może przeszkadzać dźwięk stukających obcasów. Budynkowi nie zagraża jednak działalność państwa Karasiewicz, jest on przystosowany do zamieszkania i fakt, że na piętrze będzie przebywać nawet 20 osób nie wpłynie negatywnie na schody czy strop - mówi konserwator zabytków.
Współwłaściciele budynku, przeciwni działaniu Muzeum Zabawek i Bajek, spotkali się w ubiegłym tygodniu z prezydentem Michałem Zaleskim. Z oficjalnej strony internetowej Torunia zniknęła informacja o kolekcji.
- Aż do rozwiązania postępowania administracyjnego zdecydowaliśmy się zaprzestać promowania muzeum – mówi rzecznik prezydenta Aleksandra Iżycka.
W konflikcie mediacji podjęła się Rada Okręgu Bydgoskie Przedmieście. Na spotkanie, które odbyło się 23 lipca (relacjonowaliśmy je w „Nowościach”) nie zaproszono jednak przeciwników działalności muzeum.
Strony sporu nie wykluczają wejścia na drogę sądową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?