Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczka z miłości do dzieci

Tomasz Zieliński
Od kilku dni bydgoska policja szuka pani Moniki i jej synów. Ich zniknięcie ma związek z wyrokiem sądu rodzinnego...

Od kilku dni bydgoska policja szuka pani Moniki i jej synów. Ich zniknięcie ma związek z wyrokiem sądu rodzinnego...

<!** Image 3 align=none alt="Image 218183" sub="Nasz reporter trafił na opuszczoną działkę po długich poszukiwaniach. Znalazł na niej zabawki [Fot.: Dariusz Bloch]">Kobieta zamieszkała na Miedzyniu cztery lata temu. Od początku, wspólnie z dziećmi, zaczęła organizować sobie nowe życie na zakupionej działce. Warunki - jak to na działkach - raczej trudne, ale w ciągu kilku lat stworzyła dzieciom i sobie prawdziwy dom. Innego zdania jest Sąd Rodzinny. W związku z depresją, którą stwierdzono u pani Moniki, nakazał czasowe umieszczenie chłopców w zespole placówek opiekuńczo-wychowawczych przy ul. Traugutta w Bydgoszczy. W sobotę i mama, i chłopcy zniknęli.

W środowy ranek na działkach pustawo. Nie ma nawet kogo zapytać, gdzie szukać domu zamieszkiwanego przez poszukiwaną piątkę. Wraz z fotografem chodzimy na ślepo do momentu, kiedy trafiamy na zrujnowaną działkę z dziecięcymi rowerami. Czy to tu? Na szczęście nieopodal słychać krzątaninę.

- To nie ten dom, zaprowadzę was - mówi pan Stefan, działkowiec z ponad dwudziestoletnim stażem. Oczywiście, zna sprawę i co więcej - zna panią Monikę i jej dzieci. - Wszyscy, którzy ich poznali, mogą potwierdzić, że to - w całym tego słowa znaczeniu - rodzina.

- Troje dzieciaków chodziło do szkoły. Wszyscy są nakarmieni, oprani, dobrze wychowani i widać, że kochają się. Zresztą, gdzie znajdzie pan dziś w mieście dzieci, które już z daleka kłaniają się i wołają „dzień dobry”? - pyta sąsiad.

Dochodzimy do właściwej działki. Skromnie, ale wokół domku porządek. Mnóstwo zabawek zostawionych pewnie przez najmłodszego chłopczyka. Trawa przycięta, pod parasolem sofa i fotel. Tylko szambo zabezpieczone - zamiast solidną, betonową albo drewnianą pokrywą - drewnopochodnymi płytami. - O to opieka miała pretensje - mówią sąsiedzi. - Ale dlaczego im nie pomogła tego zrobić? Miliony wydają na zasiłki dla tych, którzy nauczyli się żerować na „socjalu”, a tu wystarczyłoby zrobić kilka rzeczy.

- Dlaczego z nami nikt nie rozmawiał? - pytają sąsiedzi.

„Opieka” to Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, kurator , asystent rodziny - cały sztab, zajmujący się rodziną pani Moniki. Zajmujący się - dodajmy - od kilku lat, bo od takiego czasu monitorowana była sytuacja naszych bohaterów.

Pani Monika utrzymywała rodzinę z alimentów oraz pomocy MOPS. - Na pięcioosobową rodzinę miała około dwóch tysięcy złotych - mówi Ewa Jagodzińska, sąsiadka i koleżanka pani Moniki. - Tak było do wiosny, kiedy jeden z byłych partnerów przestał płacić alimenty. Zostało jej tysiąc trzysta złotych. Nic dziwnego, że było im ciężko.

<!** reklama>

Wszyscy sąsiedzi, z którymi rozmawiamy podkreślają, że mimo trudności życia codziennego, matka dawała sobie świetnie radę. - Owszem, korzystała z pomocy psychologicznej, ale to chyba dobrze? - retorycznie pyta pani Ewa. - Mając takie kłopoty z utrzymaniem, wiele osób popada w przygnębienie. Tymczasem Monika musiała sobie radzić i radziła sobie nieźle. Że nie chodziła do pracy? A która matka, mając czwórkę dzieciaków, może sobie na to pozwolić? Tę rodzinę łączy głęboka więź. Nie wyobrażam sobie, by rozdzielić teraz matkę z dziećmi - nie po tym, co przeszli i nie teraz - przecież im należy tylko trochę pomóc. Dlaczego nikt z opieki ani sądu z nami nie rozmawiał, byśmy mogli zaświadczyć, że tam dzieje się dobrze?

Tydzień temu kurator sądowy przyszedł po chłopców, by umieścić ich w pogotowiu opiekuńczym - taką decyzję wydał Sąd Rodzinny na wniosek MOPS. Wcześniej pani Monika odwołała się od tej decyzji - bezskutecznie.

- Wokół tej sprawy narosło wiele niepotrzebnych emocji - tłumaczy Ewa Taper, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - Nie powinniśmy publicznie roztrząsać wszystkiego, co jest z nią związane. Sąd zbadał sprawę i wydał decyzję - ucina.

Dyrektor Taper podkreśla, że umieszczenie chłopców w pogotowiu to nie koniec świata. To placówka otwarta, gdzie mama przebywać może z dziećmi przez cały dzień. Jeżeli zechce współpracować, by rozwiązać trudności narosłe wokół rodziny, nic nie będzie stało na przeszkodzie, by za jakiś czas zamieszkała razem z dziećmi.

Innego zdania są sąsiedzi. - Przecież nasza Monika zasługuje na najwyższy szacunek i pomoc, a nie na odbieranie dzieci. Pewnie wiele innych zostawiłoby dzieci i poszło w Polskę. Tymczasem ona stworzyła - sama, bez mężczyzny - prawdziwą rodzinę.

- Poszukujemy czwórki dzieci, chłopców - potwierdza Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa kujawsko-pomorskich policjantów. - Ich mama nie jest przez nas poszukiwana. Bardzo byśmy chcieli, by cała piątka zgłosiła się do nas jak najszybciej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!