Czy to ma być zachęta do inwestowania na terenie Zachemu?

<!** Image 3 align=none alt="Image 222102" sub="Krzysztof Dyrda z Metalko przy podłączeniu gazowym KPEC-u. Odcięcie od ogrzewania parą technologiczną kosztowało firmę krocie
Fot. Tomasz Czachorowski">

**Nastały ciężkie czasy dla firm zlokalizowanych na terenie byłego Zachemu. Kilkudziesięciu przedsiębiorców myśli o ucieczce z Bydgoszczy.**

Spółka Infrastruktura Kapuściska zarządzająca majątkiem po zakładach chemicznych, wypowiada firmom umowy na dostarczanie ciepła, pary technologicznej i sprężonego powietrza. Rozwiązuje umowę ze spółką ochroniarską, obsługującą m.in. bramę wjazdową i samochodową wagę. Sprzedała już energetyczną spółkę córkę Zachemu i... tory kolejowe.<!** reklama>

- Robi się groźnie, bo niepewność jutra i rosnące koszty prowokują myśli o ucieczce z Bydgoszczy - słyszymy od przedsiębiorców, którzy zainwestowali na tym terenie. Działa tu około trzydziestu spółek, a te największe zatrudniają po kilkaset osób.

Janusz Olszewski, prezes Metalko, oblicza, że odcięcie od ogrzewania parą technologiczną będzie kosztowało jego firmę milion złotych. - Taką pożyczkę musieliśmy zaciągnąć na modernizację ogrzewania, a konkretnie: podłączenie się do gazu - twierdzi. Podobnie jest w Nitrochemie i firmie Sopur, produkującej farby, lakiery i bejce. - My leżymy między EC i bramą Zachemu, więc otrzymujemy parę technologiczną z EC, ale jest ona dużo droższa - mówi Krzysztof Kozłowski, prezes Sopuru. Koszty ciepła z EC wzrosły, bo gabaryt urządzeń przesyłowych i ich moc dostosowane były do potrzeb wielkiego Zachemu, więc teraz &

para idzie w gwizdek

...drenując kasę okolicznych spółek. Prezes Sopuru ma też obawy związane z odejściem firmy ochroniarskiej, której Infrastruktura Kapuściska wypowiedziała umowę.

- Zakupiliśmy 5 hektarów za bramą Zachemu, a ponieważ mamy do czynienia z tzw. niebezpieczną chemią: nitrocelulozą, metanolem, acetonem itp., musi to być teren szczególnie chroniony i to nie tylko za pomocą kamer - zauważa prezes Kozłowski. Z ważeniem cystern jakoś sobie poradzi, bo podobną wagę, jak ta przy bramie, obsługiwaną przez ochroniarzy, ma zaprzyjaźniona firma.

Kłopoty i dodatkowe koszty spowoduje odcięcie firm od dostaw sprężonego powietrza i azotu. Niepokoi nowa cena, jaką trzeba będzie płacić za ścieki, jeśli dojdzie do likwidacji Spółki Wodnej Kapuściska (spółka Infrastruktura Kapuściska - następca Zachemu ma w niej 45,4 proc.) i rachunki będą wystawiane przez MWiK.

- Jeśli cena ścieków będzie równa cenie wody, to inwestorzy zaczną omijać ten teren szerokim łukiem - ostrzegają przedsiębiorcy.

Oszukanym czuje się Piotr M., który rok temu kupił od Zachemu prawie dwuhektarową działkę obok bocznicy kolejowej z zamysłem postawienia tam warsztatu napraw pojazdów szynowych. Wydał na to 680000 zł i był spokojny, że w realizacji planów nic mu nie przeszkodzi.

- W umowie w Zachemem mam zapis o przysługującej mi służebności drogi i bocznicy, usytuowanej na sąsiedniej działce - Piotr M. powołuje się na akt notarialny i przyznaje, że jego spokój był przedwczesny, a plany mogą spalić na panewce, bo Infrastruktura Kapuściska sprzedała tory włocławskiej firmie Transchem. Ustalił, że w umowie kupna-sprzedaży kolejowej bocznicy słowem nie wspomniano o służebności torów na jego rzecz, więc udał się do źródła, czyli nowego właściciela szyn. - Był zdziwiony, że ja mam taki zapis, i jasno mi powiedział, że jak interes nie będzie mu się opłacał,odda szyny na złom - opowiada Piotr M.

Nabierają wody w usta

A jak się z tej transakcji tłumaczy Infrastruktura Kapuściska? - Bez zgody Ciech nie mogę rozmawiać z dziennikarzami - uprzedza Jarosław Czerwiński, prezes spółki, i odsyła nas do rzecznika.

- Zachem nie był w stanie zapewnić ciągłości działania bocznicy i w trosce o użytkowników podjął decyzję o jej sprzedaży firmie Transchem, świadczącej usługi kolejowe na ternie całego kraju - informuje Maciej Powroźnik, rzecznik Grupy Ciech, i dodaje: - Tylko jednemu przedsiębiorcy zapisano możliwość dostępu do bocznicy, z czego nigdy nie skorzystał.

- Nie chcemy tych torów rozbierać, chcemy na nich pracować, ale jak będą zamykali na terenie dawnego Zachemu kolejne instalacje, to nasze działania pójdą w innym kierunku, bo ten zakup musi nam przynosić efekty ekonomiczne - jasno stawia sprawę Henryk Pińkowski, prezes Transchemu.

- Nikt z nas nie weźmie na siebie kosztów infrastruktury, bo tego nie udźwignie, a to, czemu poddawane są teraz firmy mające umowy Zachemem, przypomina sytuację konia, który może kilka dni nie chce jeść, ale potem zdycha - mówi Janusz Olszewski, prezes Metalko, i konkluduje - Ciech, którego większościowym udziałowcem jest skarb państwa, musi zdawać sobie sprawę, jak likwidacja Zachemu oddziałuje na Bydgoszcz, i nie może robić co chce, zapominając o społecznym i gospodarczym interesie miasta, które za grosze przekazało mu do użytkowania ten teren.

Zamieniają miasto w pustelnię

- Trzeba stworzyć mechanizmy, które ten problem rozwiążą, zanim ostatni z nas zgasi światło i zamieni Bydgoszcz na inne miasto - podpowiadają nasi rozmówcy, wskazując palcem na miejskich włodarzy.

- Nie może być tak, że za to, co powinna zrobić spółka giełdowa Ciech, mają płacić mieszkańcy Bydgoszczy - odbija piłeczkę wiceprezydent Grażyna Ciemniak. Przypomina, że KPEC zaproponował spółce Infrastruktura Kapuściska warunki podłączenia terenu po Zachemie do miejskiej sieci, ale nie była tym zainteresowana.

- KPEC zainstalował kotłownie olejowe dwom firmom, z którym IK rozwiązała umowy na dostawę ciepła, a w przyszłym roku, po wybudowaniu Zakładu Termicznego Przekształcania Odpadów i połaczeniu go z siecią ciepłowniczą miasta, będzie możliwe podłączenie do niej innych firm - pociesza Grażyna Ciemniak.

- Infrastruktura Kapuściska podjęła działania mające na celu zagwarantowanie dostaw ciepła do obecnych i przyszłych odbiorców. Zaproponowano im alternatywne źródła ciepła i dokonano modyfikacji linii przesyłowych - zapewnia rzecznik Ciech.

Do tematu wrócimy.