Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moda we krwi

Redakcja
Tomasz Czachorowski
Ubierała Justynę Steczkowską, Małgorzatę Kożuchowską i Joannę Moro. Na co dzień ubiera torunianki, bo tu ma swoje atelier - z Marylą Walkowską*, projektantką i właścicielką marki MarylaW, rozmawia Dominika Kucharska

Z wykształcenia jest Pani ekonomistką.
Mam tytuł magistra ekonomii i zarządzania.

Jak doszło do tego, że spotykamy się w atelier, a nie w biurowcu czy banku?
Zaprowadziły mnie tu koleje losu. Szycie towarzyszyło mi od podstawówki. Wtedy zaczynałam kombinować, projektować, przerabiać. Ciągle coś układałam sobie w głowie. Pierwszą rzeczą, którą uszyłam, były spodnie. Sprułam parę starych, zrobiłam wykrój. Wertowałam instrukcje w „Burdzie”. W ten sposób nauczyłam się szyć detale. Na osiemnastkę zażyczyłam sobie od mamy maszynę. Zresztą u mnie w rodzinie każdy miał jakieś zdolności manualne. Mamie zdarzało się szyć dla sąsiadek pościele i koszule nocne. Siostra taty też interesowała się krawiectwem, więc to krąży w moich żyłach. W czwartej klasie jeździłam do Gdańska na korepetycje z malarstwa. Po maturze chciałam pójść na studia. Niestety, nie dostałam się na Akademię Sztuk Pięknych. Poza tym moje życie ułożyło się w ten sposób, że niedługo po liceum wyszłam za mąż. Miałam już dwójkę dzieci. Brakowało mi jednak tego wyższego wykształcenia, to było moim kompleksem. Zmobilizowałam się i mając 28 lat zaczęłam studiować zaocznie. Padło na ekonomię.

Po studiach pasja krawiecka wróciła?
Ona nigdy nie odeszła. Wciąż tworzyłam. Swoją pracę magisterską napisałam o tym, jak zakładam własne przedsiębiorstwo. Działałam na żywym organizmie, bo opisywałam swoją rodzącą się firmę. Profesorowie byli zachwyceni. Cieszyli się, że teorię przemieniam w praktykę. Otworzyłam pracownię krawiecką.

Ale chodziło o skracanie nogawek i wszywanie zamków, czy już wtedy była mowa o własnych kolekcjach?
Do dziś zdarza mi się skracać i wszywać. Żeby móc utrzymać firmę nie wolno odcinać się od pewnych zadań. Często przychodzą do mnie klientki ze zdjęciem, np. modelki ubranej w sukienkę i proszą o podobną dla nich. Nie odmawiam. Od samego początku zatrudniałam krawcowe. Dzięki temu rzeczy, za którymi nie przepadam, mogę przekazywać innym (śmiech).

Widać, że wykłady z zarządzania nie poszły w las.
Zdecydowanie bardziej lubię coś zaprojektować i zacząć to robić, a dziewczyny później to wykańczają. Dziś mój zespół doskonale wie, co to jakość. Moje krawcowe, tak samo jak ja, dobrze rozumieją potrzeby klientek i bardzo chętnie wykonują - moje czasami dziwne - projekty na pokazy.

Wiem, że wiele projektantek, szczególnie tych początkujących, ma problem z delegowaniem zadań.
To przychodzi z czasem. Ja za to obserwuję odwrotną tendencję. Powszechnym zjawiskiem jest to, że projektanci wcale nie potrafią szyć. Nie wiedzą, jak siedzieć przy maszynie. Nie neguję tego. Takie mamy czasy. Jeśli, projektant potrafi przekazać swoją wizję krawcom, to OK. Ja natomiast nie wyobrażam sobie tak działać. Lubię pracę z manekinem. Stopniowo układam na nim projekt, coś modyfikuję, coś dodaję.

Widuje Pani w mieście kobiety ubrane w stroje marki MarylaW?
Tak. Nie prowadzę jednak bardzo rozwiniętej sprzedaży, w związku z czym trudno jest mi walczyć z ogólnopolskimi markami, nie wspominając o sieciówkach. Są jednak osoby ceniące rzecz, która jest unikatowa, stworzona specjalnie dla nich. Staram się także, aby w moich strojach pokazywały się gwiazdy. Justyna Steczkowska występowała w sukience mojego autorstwa. Wyglądała w niej genialnie i chyba tak samo się czuła. Specjalnie podziękowała mi ze sceny. W skórzanej spódnicy zaprojektowanej przeze mnie wystąpowała Małgorzata Kożuchowska. Sukienki marki MarylaW wybrała także Joanna Moro. W jednej z nich pokazała się na gali pierwszej edycji Festiwalu Sztuki Faktu w Toruniu. Zauważyła mnie również czołowa blogerka modowa w Polsce MACADEMIAN GIRL. Stworzyła ona stylizacje z zaprojektowanym przeze mnie żakietem z baskinką oraz ze spodniami mojego autorstwa. Drzwi dla polskich projektantów są coraz szerzej otwarte. Promocja rozwijających się marek to dla mnie i innych ogromne wsparcie.

Jednym z przejawów tego wsparcia jest Fashion Week Poland. W maju na wybiegu zobaczymy modelki w strojach Pani autorstwa.
Próbowałam się tam dostać już dwa lata wcześniej. Okazało się, że do trzech razy sztuka. Już nie mogę się doczekać, szczególnie, że to dziesiąta, jubileuszowa edycja imprezy. Traktuję to jako ogromne wyróżnienie, ale jednocześnie wyzwanie, okazję do sprawdzenia się.

Czym Pani urzeknie widownię na Fashion Week?
Puzzlami! Zaprezentuję tam kolekcję na sezon jesień-zima 2014/2015, która inspirowana jest motywem puzzli. Kształty tej popularnej układanki zostały wtopione w konstrukcję poszczególnych ubrań lub wykonane jako wzór w postaci aplikacji ze skóry. Na razie mam ukończoną jedną trzecią kolekcji. Puzzlowy pomysł zrodził się w mojej głowie, gdy zobaczyłam pierścionek wymyślony przez mojego znajomego, ozdobiony właśnie puzzlem. Jeśli chodzi o kolory, to będą one zdecydowane, ale ubrania na pewno nie będą pstrokate. Wolę monochromatyczność, nie lubię przekombinowanych rzeczy. Nie zabraknie głębokiej zieleni, ale także odcieni pudrowych oraz pasteli uzupełnionych bielą i czernią.

Czy to będzie najważniejszy pokaz w Pani karierze?
Na pewno będzie on najbardziej spektakularny. Dotychczas, nie licząc tych robionych przy okazji jakiś wydarzeń, zorganizowałam trzy, albo cztery pokazy. Do dziś wspominam ten w Dworze Artusa. Naprawdę wyszło fajnie, byłam bardzo zadowolona. Zaletą tego typu wydarzeń organizowanych u nas jest cena. Koszty są nieporównywalnie niższe niż te, z którymi musiałabym liczyć się robiąc pokaz w stolicy.

Dla kogo Pani stworzyła kolekcję „Puzzle”?
To ubrania bezwiekowe. Myślę, że dobrze będzie się w nich czuła zarówno piętnastolatka, jak i pani mająca sześćdziesiąt lat. Te stroje dają wiele możliwości. Szyk i nowoczesny look został nadany poprzez ciekawe rozwiązania z kieszeniami oraz konstrukcje z peleryną.

Duże wrażenie zrobiły na mnie Pani płaszcze.
Bardzo mnie to cieszy, bo z reguły MarylaW jest kojarzona z sukienkami, a ja uwielbiam tworzyć okrycia wierzchnie.

Jestem laikiem, ale wydaje mi się, że te drugie trudniej uszyć…
Niekoniecznie. Wielu osobom tak się wydaje, bo do płaszcza czy kurtki wykorzystuje się cięższe materiały. Zapewniam jednak, że skomplikowana sukienka potrafi nieraz bardziej dać w kość.

W maju spełni się Pani marzenie o udziale w Fashion Week. Co jest kolejne na liście?
Chciałabym dużo podróżować. Jestem ciekawa świata. Wstyd się przyznać, ale nie byłam jeszcze w Paryżu, ani w Mediolanie. Internet pozwala mi śledzić prezentowane w tych miastach najnowsze kolekcje, ale chciałbym móc poczuć klimat modowych stolic. Liczę, że mi się uda.

* Maryla Walkowska

Torunianka. Właścicielka marki odzieżowej MarylaW. Od trzech lat współpracuje z Showroomem Verdiego w Warszawie. Jej ubrania można zobaczyć i kupić na stronie internetowej www.marylaw.pl. Mama dwójki dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!