Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak złapać człowieka?

Redakcja
Co dzisiaj tak naprawdę doskwiera człowiekowi prostemu? Szczególnie takiemu, który żyje sobie w państwie dobrobytu i nie musi martwić się o te wszystkie dokuczliwe przyziemności? Doskwiera mu samotność.

Zapędzanie się w pracę, które zrywa klasyczne więzi, bo na nic nie ma czasu. Brak normalnych, emocjonalnych relacji z innymi ludźmi. Poczucie nieustannej tęsknoty za intymnymi kontaktami - i to niekoniecznie kontaktami z erotycznym tłem... Jasne, jakąś tam namiastkę dają pewnie relacje online, ale nie czarujmy się, tylko namiastkę. Bo przecież polegają one w dużej mierze na kreowaniu siebie i siłowaniu się z kreacjami innych.

Tę prostą prawdę o emocjonalnym deficycie, który gnębi maluczkich, odkrywa pan Fioravante, bohater "Casanovy po przejściach".Kwiaciarz w wieku mocno średnim, który za namową swojego przyjaciela - mentora postanawia wynajmować się paniom. No i trafia w fantastyczną rynkową niszę, bo choć ani piękny, ani specjalnie seksowny, potrafi jak nikt inny zbudować relacje - nawet te bardzo intymne - z drugim człowiekiem i złapać go za serce. Bo, jak się szybko okazuje, w jego nowej pracy wcale nie chodzi o seksualne mistrzostwo świata, tylko przede wszystkim o odczarowywanie samotności - jak ładnie mówi jedna z pań, które z jakichś powodów wpadły w życiową pułapkę niespełnienia. Banalne? Ależ jak najbardziej, aż zęby bolą. Ale w końcu kino ogrywa banały od zawsze, bo w dużej mierze z banalnych problemów rodzą się w realnym życiu niebanalne tragedie.

Żeby było jasne - "Casanova po przejściach" nie jest skomplikowaną rozprawką o naturze człowieczej. To raczej proste sygnały, obudowane w bardzo ciepły film. Taki film w allenowskim klimacie, choć to obraz Johna Turturro, a Woody Allen gra tu tylko jedną z głównych ról. Ale i dowcip, i spokojna narracja, i dialogi, i budowa wszystkich postaci przypominają właśnie kino - szczególnie to z ostatnich lat - starego, ale wciąż nieznośnie jarego mistrza. To takie komedie, na których tak naprawdę nie zarykujemy się ze śmiechu, ba, czasami nawet ani razu nie śmiejemy się pełną gębą. Tyle, że jak z nich wychodzimy, to bolą nas szczęki, bo przez ostatnie półtorej godziny siedzieliśmy permanentnie uśmiechnięci. Bo fajnie jest oglądać starą, dobrą przyjaźń i radość z przebywania z drugim człowiekiem - bez napinania się, kreowania czegokolwiek, mądrzenia się i ścigania do udałego.

Tak więc oglądamy opowieść o panu Fioravante i jego byłym szefie, antykwariuszu Murrayu. Antykwariat padł, Murray szuka pomysłu na życie w nowych czasach. Jego dermatolożka, której mąż realizuje się jako alpinista na końcu świata, podsuwa mu pewien pomysł. No i Murray, już pod odpowiednim dla dzielnego alfonsa pseudonimem Dan Bongo, namawia sympatycznego kwiaciarza do spotkania z panią doktor. A potem jest już z górki. Aż Murray i kwiaciarz zaczynają mieć problemy z ortodoksyjnymi żydami z Brooklynu, którym radość życia jakoś mocno przeszkadza.

Cóż, "Casanova po przejściach" to pewnie nie jest wielkie kino. Turturro nie opowiada nam tu niczego, o czym wcześniej byśmy nie wiedzieli. Ale za to jak fajnie nam to opowiada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!