MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak budowałem Pałac Młodzieży

Wojciech "Szczapa" Romanowski
Serce rosło, kiedy obserwowałem we wtorek wielką jubileuszową galę z okazji 40-lecia Pałacu Młodzieży w Operze Nova.

Które to już pokolenie tańczy tam i śpiewa, uczy się języków, gry na instrumentach, aktorstwa, pływania i po prostu życia?
Wspomnę przy okazji tej ważnej rocznicy swoją lekcję życia odebraną w Pałacu Młodzieży, a ściślej mówiąc – w jego dopiero co rosnących murach.
Rzecz się działa jakieś 44 lata temu, więc tylko najstarsi górale pamiętają te czasy, kiedy na miejscu dzisiejszego Pałacu znajdował się poewangelicki cmentarz. Ja, 15-letni uczeń budowlanki im. Gagarina, przyszły murarz-tynkarz, stanąłem przed swoim pierwszym poważnym zadaniem. Zostałem przydzielony na praktyki do budowy Pałacu, czyli mówiąc wprost – kopania wielkiego dołu pod fundamenty. Losy ludzkie są pokrętne i nieprzewidywalne. Obok mnie, późniejszego redaktora VIP-a, równo szuflował dwukrotny olimpijczyk Mariusz Zasada, dzisiaj profesor na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego i Andrzej Malingowski, znany architekt i miłośnik sztuki. I niech ktoś powie, że „Gagarin” nie chował na ludzi?
Kopaliśmy więc swój dół, nie było łatwo, ale sympatycznie i specyficznie. Klimatu PRL-owskiej budowy nie da się opowiedzieć słowami, polegli na tym dużo zacniejsi mistrzowie pióra ode mnie, nie będę więc nawet podejmował próby. Kto przeżył, ten wie. Kto nie przeżył – nigdy się nie dowie. Pałac stawialiśmy trzy dni w tygodniu, czyli podczas „praktycznej nauki zawodu”, pozostałe trzy dni (wolne soboty były w tamtych latach dowodem popsucia zgniłego kapitalizmu) chodziliśmy do szkoły pobierać nauki teoretyczne w zakresie tynkowania.
Czas nam mijał szybko, nie było monotonni, a zdarzały się nawet momenty wzniosłe, jak choćby wmurowanie kapsuły dla potomnych, a w niej całej masy przeróżnych świadectw tamtych lat, które kiedyś, może za kilkaset lat, ktoś wyjmie i przeczyta. Jeśli jeszcze w modzie będą litery. Wśród sterty papierzydeł znajdzie i mój liścik, pisany własnoręcznie, niestety sam już nie pamiętam dokładnie, jakiej dokładnie treści. Minęło tyle lat, że jestem usprawiedliwiony. Już sam fakt przypomnienia sobie, iż taki dokument do kapsuły wsadziłem jest najlepszym dowodem, że na swój wiek trzymam się nie najgorzej.
Pałac stoi i wciąż służy młodzieży, więc nasza robota nie poszła na marne. Nerwy instruktorów, nauczycieli fachu - Kazimierza Czelińskiego i Tadeusza Walczaka, na coś się przydały. Oglądam zdjęcia z pięknej jubileuszowej gali w Operze i czuję w ustach smak czarnej, gorzkiej kawy, którą 44 lata temu ktoś dowiózł nam na przerwę w wielkim termosie. Nie da się zapomnieć tego smaku. Nie da się zapomnieć tamtych dni. Nie da się zaprzeczyć oczywistej prawdzie – jestem wychowankiem Pałacu Młodzieży. A nawet jednym z jego twórców. Skromnym, z piątego szeregu, ale zawsze. Niech trwa i służy jeszcze 100, albo i więcej lat.
Cementu nie żałowaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!