Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona i matka śmiertelnie pobitego Wojciecha C. czekają na sprawiedliwość...

Jarosław Jakubowski
Kilkudziesięciometrową drogę korytarzem sądowym oskarżeni przebyli w towarzystwie policjantów oraz kumpli z dzielnicy
Kilkudziesięciometrową drogę korytarzem sądowym oskarżeni przebyli w towarzystwie policjantów oraz kumpli z dzielnicy Tomasz Czachorowski
Sąd Okręgowy w Bydgoszczy po raz kolejny nie przesłuchał świadków w procesie Klaudiusza W. i Pawła B. Jedna z osób, która miała wczoraj się stawić, została aresztowana.

Wzmocniony konwój policyjny przyprowadził dwójkę mieszkańców bydgoskiego Śródmieścia
[break]
- Klaudiusza W. ps. Dzida i Pawła B. ps. Gruby. Obaj skuci kajdankami na rękach i nogach, bladzi, bo w areszcie nie mają wielu okazji do kąpieli słonecznych. Opalenizny mogliby pozazdrościć kumplom z osiedla, którzy - zgodnie z tradycją tego procesu - przyszli do sądu, żeby podzielić się wieściami. Powiększona liczebnie eskorta wzięła się stąd, że przed jedną z pierwszych rozpraw doszło do przepychanek między krewkimi oskarżonymi a ekipami reporterskimi, które relacjonują proces.

Oskarżeni przyszli na pogaduchy

Sama rozprawa trwała zaledwie kilka chwil. Sędzia Andrzej Rumiński poinformował, że wezwani na wczoraj trzej świadkowie nie zostaną przesłuchani. Dlaczego? Jak się dowiedzieliśmy, jeden z nich, Robert Cz. został niedawno aresztowany. druga z osób, które sąd chciał przesłuchać, przebywa w Wielkiej Brytanii. „Zapodział się” również trzeci świadek.
To nie wszystkie komplikacje, jakie napotkał ten proces. Okazało się, że nie jest jeszcze gotowa opinia biegłych psychiatrów, dotycząca oskarżonych. Jeden z nich, Klaudiusz W., leczył się psychiatrycznie. Zdaniem jego obrońcy mec. Krzysztofa Olkiewicza, pierwsza opinia na jego temat została sporządzona zbyt pospiesznie. - Mój klient był badany kilka minut i na tej podstawie została sporządzona pięciostronicowa opinia. Właśnie dlatego domagaliśmy się jeszcze jednego badania - mówi mec. Olkiewicz.
Po kilku minutach oskarżeni mogli wrócić do swoich cel w Areszcie Śledczym.
I tylko matka i żona Wojciecha C. nie kryły rozczarowania. - Nie wiem, dlaczego trwa to tak długo. Jednak wierzę w sprawiedliwość i czekam cierpliwie na wyrok sądu - mówiła Tamara C., wdowa po skatowanym śmiertelnie Wojciechu C.
- Wierzysz w sprawiedliwość? - zwróciła się do niej z powątpiewaniem ubrana na czarno matka mężczyzny.
Na poprzedniej, czerwcowej rozprawie przesłuchano Sebastiana O. pseudonim „Gibon” vel „Gibson”. Sąd go wezwał, bo jeden z wcześniejszych świadków podał, jakoby miał on coś wspólnego ze skatowaniem Wojciecha C. Dwudziestoczterolatek z Bydgoszczy zapewnił, że nie ma nic wspólnego ze sprawą. Dodał, że zna oskarżonych, bo mieszkają na tym samym osiedlu. - Tamtej nocy bawiłem się na Starym Rynku, ale nie pamiętam takiej sytuacji. Byłem z Raulem B. i Duszanem O. Wiem, że Duszan miał jechać za granicę. Podczas zabawy nic się nie wydarzyło, nie doszło do żadnego pobicia, nikt nas nie zaczepiał ani my nikogo. Nie pamiętam, kiedy się rozstaliśmy - zeznał niewysoki mężczyzna.

Tragiczna sierpniowa noc

Przypomnijmy - do tragedii doszło w nocy z 17 na 18 sierpnia 2012 roku na bydgoskiej starówce. Rozegrała się po tym, jak Wojciech C. pożegnał się z kolegą, z którym feralnej nocy bawił się w klubach na bydgoskiej starówce. Mężczyźni opijali spotkanie po dłuższym czasie niewidzenia się. Kolega pokrzywdzonego wrócił bowiem z misji w Afganistanie.
Według prokuratury, do napaści doszło, gdy Wojciech C. wyszedł z klubu „Cegielnia”. Oskarżeni napadli go, bo potrzebowali pieniędzy na alkohol i narkotyki. Uderzyli go w głowę i zabrali telefon komórkowy. Cios okazał się fatalny w skutkach. Wojciech C. stracił przytomność. Znaleziono go u zbiegu ulic Batorego i Niedźwiedzia.
Na pomoc było za późno
Niestety, 39-latek zmarł po paru dniach w szpitalu im. Jurasza. Położono go na oddziale medycyny ratunkowej z podejrzeniem upojenia alkoholowego. Dopiero wizyta żony, zawodowej pielęgniarki, spowodowała, że rozpoczęto intensywną terapię. Niestety, na pomoc było już za późno.
Prokuratura bada również wątek ewentualnego nieumyślnego przyczynienia się personelu szpitala do zgonu Wojciecha C. 39-letni mężczyzna prowadził dobrze prosperującą firmę poligraficzną. Osierocił dwoje dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!