Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do serca przytul Polaka

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Disco polo wraca? Bzdura. Nie ma co wracać, bo disco polo jest z nami od zawsze i na zawsze.

Jak bigos, jak narodowe narzekactwo i jak skarpetki w sandałach. Owszem, zawsze lepiej wyobrażać sobie naszą narodową gębę jako tę piękniutką, wrażliwą i uduchowioną, a nie przaśno-buraczaną. Ale w naszej wszechpolskiej masie jesteśmy, jacy jesteśmy. I jak byśmy nie zaklinali rzeczywistości, to tak generalnie bliżej nam do disco polo niż do opery.

Mijający tydzień to koncert Bayer Full w Toruniu na parę tysięcy osób w nowej hali nad hale, a potem wielkie halo w Bydgoszczy, gdzie w Operze Nova kręcono „Discopolo”. Film o szaleństwie związanym z tą muzyką na początku lat 90-tych. I jasne, można się zastanawiać, czy akurat miejskie instytucje w Toruniu powinny się pakować w organizację takiego koncertu. I jasne, że pewnie film o czasach Shazzy nie będzie laurką. Ale jeśli przyjrzeć się samemu zjawisku, to cóż bardziej swojskiego?

Disco polo kwitło na weselach, bazarkach i chodnikach długo przed boomem lat 90-tych. Wtedy po prostu przestano uprawiać politykę kulturalną i kształtować smak ludu polskiego, tylko smak ludu wtargnął na salony i zaczął kształtować media. I tak samo w dekadzie przełomu tysiącleci, kiedy disco-polo wypchnięto z mainstreamowych mediów i zastąpiono je równie kiepskim artystycznie światowym popem, ta muzyka nie zniknęła. Ba, rozkwitła. Bo choć disco polo kojarzone jest z małymi miasteczkami i wsiami, to nie do końca tak jest. W końcu dzisiaj większość tych wielkomiastowych bywalców korzenie ma jak najbardziej wiejsko-małomiasteczkowe. A estetyczne nawyki zmienia się znacznie trudniej niż garnitury i samochody.

Bo disco polo to przecież nic innego, jak współczesna polska muzyka ludowa. Oczywiście muzyką ludową nazywamy zwykle skansenowe utwory, grane przez skansenowe zespoły, ale umówmy się - interesują one głównie instruktorów od twórczości ludowej z domów kultury. Tak naprawdę ludowe jest disco polo. Choć my, amatorzy rocka, jazzu czy innych dziwactw tego nie rozumiemy. I oczywiście może nas wkurzać, że to takie prościutkie, że te teksty żałosne, że ci wokaliści jak jeden mąż z tymi wysokimi głosikami, ale co zrobić? Nie ma się co obrażać na Polaków-rodaków, tylko trzeba do serca ich przytulić. I z tym żyć. Jak z tym bigosem, narodowym narzekactwem i skarpetkami w sandałach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!