Czy nauczyciele też się pokłócą?

Dom, szkoła, zajęcia pozalekcyjne. Wydatki, wymagania, wywiadówki. W tym roku może pojawić się dodatkowy „element edukacyjny” absorbujący uwagę nauczycieli, uczniów i rodziców. Burza, jaka rozpętała się w czasie wakacji po opublikowaniu w Internecie projektu „Deklaracji wiary i sumienia nauczycieli” była niepokojąca. Nadal nie wróży nic dobrego, jeśli atmosfera wokół tematu będzie sztucznie podgrzewana. A może dać nieprzewidywalne efekty uboczne. Pomysł z podpisywaniem i stosowaniem się do tej deklaracji może spowodować, że gorące pseudodysputy światopoglądowe przeniosą się na teren szkoły. Dzieci zamiast rozwiązywać zadania czy omawiać lektury, będą spekulować, czy ich nauczyciel podpisał deklarację, czy nie.
Co to oznacza w praktyce? A te dyskusje w pokojach nauczycielskich! Wielu rodziców nie pozostanie obojętnymi, gdy okaże się, że w szkole wiarę przedkłada się nad naukę. Część nawet zabierze dzieci ze szkoły, wychodząc z założenia, że publiczna placówka oświatowa powinna pozostać neutralna światopoglądowo. Jeśli ktoś chce inaczej, niech zatrudni się w szkole prywatnej o określonym profilu. Szkoła publiczna nie może funkcjonować jak prywatne poletko. Analogicznie jest w przypadku lekarzy. Jako pierwsi z deklaracją wiary wyskoczyli przecież medycy. Od połowy marca do końca sierpnia deklarację lekarzy podpisało 4 tys. osób. Spodziewano się więcej. Co medyków odstrasza? Miedzy innymi utrata pacjentów. Jak lekarze leczeniem, tak i nauczyciele niech zajmą się uczeniem. Na marginesie pytanie - komu zależy na skłóceniu środowiska lekarzy i nauczycieli?