Udało mi się ją przytrzymać, potem posadzić na krześle. Jedyną osobą, która mi wtedy pomagała, była pocztowa pani z okienka. Cała reszta kolejki stała i się gapiła.
Nie piszę o tym dlatego, żeby podkreślać odwagę czy bohaterstwo, bo w zwyczajnym ludzkim odruchu nie ma ani jednego, ani drugiego. Wspominam tę historię, bo po raz kolejny pokazała, że boimy albo zwyczajnie nie chcemy się mieszać w publiczne pomaganie innym. Nieco inne przypadki z miasta wciąż tę prawdę potwierdzają.
Mamy jeden z bydgoskich sklepów, w którym wisi tzw. defibrylator. Klient zasłabł i potem, jak się okazało - z powodu kłopotów z sercem - zmarł. Nie wiemy, czy ktoś mu pomagał. Na pewno jednak nie użyto sprytnego, wiszącego na ścianie urządzenia do masażu serca. Dlaczego? Ze strachu, jak sądzę. Mało kto wie, że to ustrojstwo jest bardzo proste w użyciu i na pewno nie pogorszy stanu pacjenta.
Takich defibrylatorów w mieście jest kilkadziesiąt. W urzędach, przychodniach, zakładach pracy Są szkolenia z ich użycia. A jak przychodzi co do czego, to nie są używane. Więc po co one w ogóle są? Znów kto mądry powie pewnie - wszystko wymaga czasu, musimy się z nimi oswoić i nie bać. Ale kogoś, ktoś umiera, nasz strach nie przekona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tamara Arciuch pokazała syna. Znacie go z telewizji, choć bardzo się zmienił [FOTO]
- Niespodziewane problemy u Cichopek i Kurzajewskiego. Poprosili o pomoc ekspertkę
- Prawda o tajemniczym związku Janiaka właśnie wyszła na jaw! Nikt tego nie wiedział
- Legenda Perfectu w domu opieki. Nie ma środków na utrzymanie