Przez ostatnie kilkanaście lat, bydgoszczanie z granicznych osiedli wiele razy wyrażali (mniej lub bardziej ostro) wolę porzucenia Bydgoszczy i przejścia do ościennych gmin. Widzieli w tym szansę na lepsze, dostatnie życie: niższe podatki oraz opłaty komunalne, lepsze drogi, bardziej czyste powietrze i mniej hałaśliwe otoczenie.
Nie umiem, niestety, wytłumaczyć sobie polityki Bydgoszczy, która szczyci się tym, że jest ósmym miastem w kraju i która zapomina o mieszkańcach niektórych osiedli. Oni nierzadko przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie mogą doprosić się nawet twardej drogi, którą spokojnie, w dzień i w nocy, w słońce i deszcz, mogliby dotrzeć do swoich domów.
Pamiętam, że kiedy przysłuchiwałam się sporom toczonym przez władze Bydgoszczy z przedstawicielami sąsiednich gmin (dotyczyły przejęcia gruntów pod nowe inwestycje), odnosiłam wrażenie, że mam przed sobą biblijnego Goliata - silnego filistyńskiego wojownika, którego powalono jednym uderzeniem kamienia, wystrzelonego z procy. Nie tylko Goliat zapomniał o tym, że po to, by wygrać i zatrzymać mieszkańców, nie wystarczy być dużym i silnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?