Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe przepisy otwierają drogę do europejskich szpitali. Tylko kogo będzie na to stać?

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
Agata Rutkowska
Już wkrótce będziemy mogli wybrać, w którym kraju Unii Europejskiej poddamy się leczeniu. Za świadczenie najpierw zapłacimy, ale będziemy mogli ubiegać się w NFZ o zwrot części kosztów.

Wszystko za sprawą unijnej dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej. Zgodnie z nowymi przepisami, jeśli na wykonanie zabiegu w Polsce trzeba będzie zbyt długo czekać, a pacjent ubezpieczony w naszym kraju znajdzie lecznicę w Europie, która szybko go wykona, będzie mógł skorzystać z takiego rozwiązania. Najpierw chory będzie musiał zapłacić za leczenie, a potem wnioskować do NFZ o zwrot kosztów.

Fundusz odda pieniądze, ale tylko taką kwotę, która obowiązuje za dane świadczenie w Polsce. Przykładowo, jeśli zabieg będzie kosztował w Niemczech 10 tys. zł, a w Polsce 3 tys. zł, to fundusz zwróci nam te 3 tys. zł, a resztę trzeba będzie dopłacić. Podstawą do zwrotu będzie rachunek, wystawiony przez zagraniczny podmiot, prowadzący działalność leczniczą.
[break]

Jest pewne niebezpieczeństwo

Posłowie i senatorowie zakończyli prace nad ustawą. Teraz czeka ona na podpis prezydenta RP. Ma on na to czas do 4 listopada.

- Unijna dyrektywa otwiera drzwi do lecznic w Unii Europejskiej - mówi poseł Tomasz Latos, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia. - Aby uzyskać zwrot kosztów, trzeba będzie złożyć wniosek do właściwego oddziału wojewódzkiego NFZ - dodaje.

Dyrektywa zaczęła obowiązywać 25 października ubiegłego roku. Jednak Senat we wrześniu tego roku wprowadził poprawki do ustawy uchwalonej przez Sejm. Zaproponował, m.in., zapis, zgodnie z którym pacjent uprawniony do świadczeń zdrowotnych w Polsce będzie mógł otrzymać zwrot kosztów leczenia za granicą, także w przypadku zabiegów wykonanych przed wejściem w życie ustawy, wprowadzającej tzw. dyrektywę transgraniczną.

- Moim zdaniem, to dobre rozwiązanie. Jednak jest pewne niebezpieczeństwo - roczny limit finansowy. Dla zapewnienia równowagi finansowej NFZ, nowelizacja określa maksymalną kwotę wydatków na zwrot kosztów leczenia pacjentów za granicą. W budżecie NFZ zarezerwowano na ten cel miliard złotych. A to oznacza, że w praktyce w niektórych przypadkach pacjenci mogą czekać na zwrot pieniędzy nawet kilka lat - wyjaśnia Tomasz Latos.

Masa procedur

Dotychczas, aby wyjechać na planowane leczenie poza granicami kraju, konieczna była zgoda prezesa NFZ. Oddział właściwego funduszu występował najpierw do konsultanta wojewódzkiego, a następnie ustalał kosztorys leczenia we wskazanym we wniosku kraju i całą dokumentację przesyłał do centrali NFZ, która prosiła jeszcze o opinię konsultanta krajowego. Po jej uzyskaniu prezes NFZ wyrażał, bądź nie, zgodę na leczenie za granicą. Pacjent wówczas nic nie płacił.

- Z planowanego leczenia poza granicami kraju mogliśmy skorzystać w dwóch sytuacjach. Gdy świadczenie zdrowotne było u nas wykonywane, ale czas oczekiwania był zbyt długi lub z różnych powodów nie można go było u nas wykonać, np. brakowało specjalistów, odpowiedniej aparatury medycznej, sprzętu. W obu tych przypadkach warunek był jeden. Świadczenie zdrowotne musiało być zawarte w koszyku świadczeń gwarantowanych - tłumaczy Barbara Nawrocka, rzeczniczka Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Bydgoszczy.

- Oceny długości kolejki dokonywał lekarz specjalista w danej dziedzinie medycyny. Pod uwagę brane były kolejki oczekujących w całym kraju, nie tylko w danym województwie. W 2014 roku do naszego oddziału nie wpłynął żaden wniosek z powodu zbyt długiego oczekiwania na leczenie. Wpłynęło za to siedem wniosków o leczenie, którego nie wykonuje się w Polsce.

Sprawy dotyczyły np. teleradioterapii protonowej, badania genetycznego określonego genotypu (chodziło o sprawdzenie, czy dana osoba nie nosi rzadkiej wielonarządowej choroby uwarunkowanej genetycznie - stwardnienia guzowatego) oraz przeszczepu płuc u pacjenta z nadciśnieniem. Dwa wnioski otrzymały zgodę NFZ, trzy są w toku, a dwa były niekompletne i zostały przesłane do uzupełnienia - dodaje Barbara Nawrocka.

Zdaniem specjalistów, operacje zagraniczne są dość kosztowne i nie wszystkich na nie stać.

Tam jest drożej

- Nie sądzę, żeby wiele osób chciało skorzystać z tej formy leczenia. Zabiegi chirurgiczne i ortopedyczne są o wiele droższe w krajach UE, niż u nas. Przykładowo operacja kręgosłupa w Polsce kosztuje ponad 9 tys. zł, a za granicą to kwota cztery razy wyższa. W Niemczech za operację tarczycy zapłacimy 15 tys. zł, u nas trzy razy mniej. Poza kwestiami finansowymi, sporą przeszkodą dla wielu pacjentów jest też bariera językowa - mówi Jędrzej Giziński, prezes zarządu Centrum Medyczne Gizińscy.

- Leczenie za granicą to dobre rozwiązanie, ale dla osób lepiej sytuowanych - mówi Andrzej Kaczmarek, mieszkaniec Czyżkówka. - Oczywiście, gdybym zachorował, szukałbym pomocy wszędzie. Gdyby w rachubę wchodził wyjazd na leczenie do Francji czy Niemiec, pewnie bym się zapożyczył - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!