Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoscy chłopcy z ferajny. Świadek koronny zeznawał na odległość i bez udziału mediów

Jarosław Jakubowski
Świadek w czerni, czyli Sławomir G., opowiedział o tym, jak dzielnie opierał się naciskom prokuratury i CBŚ
Świadek w czerni, czyli Sławomir G., opowiedział o tym, jak dzielnie opierał się naciskom prokuratury i CBŚ Dariusz Bloch
W procesie Tomasza G. i innych oskarżonych poznaliśmy wczoraj kulisy werbowania świadka koronnego przez CBŚ i Prokuraturę Apelacyjną.

Świadkiem, który wczoraj w bydgoskim Sądzie Okręgowym zeznawał jako pierwszy, był Sławomir G., 52-latek z bogatą kartoteką kryminalną, który kilka lat spędził w USA. Wrócił do Polski w 2012 roku. Opowiedział sądowi o tym, jak na początku minionej dekady chciano zrobić z niego świadka koronnego.

- Przebywałem w bydgoskim areszcie śledczym w związku ze swoimi sprawami. Przyjeżdżali do mnie funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego po cywilnemu i przewozili do Komendy Wojewódzkiej Policji. Tam rozmawiał ze mną prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Pamiętam, że palił fajkę - zeznał Sławomir G.

Poza pykaniem fajki prokurator namawiał mężczyznę do przyjęcia statusu świadka koronnego. - Mówił, że jestem skarbnicą wiedzy i że chciałby mieć chociaż 20 procent tej mojej wiedzy. Zapewnili mnie, że jak będą luki w zeznaniach, to oni to uzupełnią, a ja mam potwierdzić. Chodziło o pogrążenie Henia L., Stefana Ch., Tomasza G. Zabierano mnie tam dwu, trzykrotnie. Obiecywano umorzenie sprawy, gdzie miałem nieprawomocny wyrok i wcześniejsze zwolnienie warunkowe. Nie przyjąłem tej propozycji - mówił świadek.

- Prokurator nie może umorzyć sprawy, która jest już w sądzie - zauważyła sędzia Małgorzata Lessnau-Sieradzka. - Nie wiem, nie interesowałem się tym - odparł G.

Sąd postanowił przeprowadzić konfrontację między Sławomirem G. a świadkiem koronnym Stanisławem R. Połączono się w tym celu przez Skype’a z miejscem, w którym przebywał koronny. Nie ujawniono jednak, gdzie to było. Stanisław R. siedział przy stole. Ogolony na zero, barczysty, opalony, w białej, obcisłej bluzce. Sąd zapytał, czy życzy sobie utajnić przesłuchanie, a on odparł, że owszem. Reporter „Expressu” musiał opuścić salę.

Wcześniej Sławomir G. stwierdził, że nie zna osoby o nazwisku Stanisław R., choć zaznaczył, że może ją znać z widzenia.
W sali rozpraw był tylko jeden oskarżony - Tomasz G. Pozostali czterej nie pojawili się. Henrykowi L. z powodów zdrowotnych zawieszono na pół roku wykonanie kary

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!