Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba zapłacić nauczycielom za zastępstwo

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
W ubiegłym roku doliczono się w Bydgoszczy aż 100 tysięcy (!) lekcji, za które trzeba było zapłacić nauczycielowi na zastępstwie. Najwięcej - w podstawówkach.

Nieobecni niespodziewanie w szkole pani od polskiego czy pan od matematyki oznacza konieczność znalezienia szybkiego zastępstwa - program nauczania jest dziś tak napięty, że każda lekcja jest na wagę złota. Mimo to nie brakuje uczniów „zesłanych” do świetlic czy bibliotek. Czyżby brakowało chętnych do prowadzenia zajęć?
[break]
Jak dowiedzieliśmy się w Wydziale Edukacji i Sportu Urzędu Miasta Bydgoszczy, w roku 2014 Bydgoszcz przeznaczyła na doraźne zastępstwa kwotę około 4,2 mln zł, co średnio pozwoliło opłacić około 100 tys. godzin w ciągu roku. Najwięcej, bo ponad 1,9 mln zł, kosztowały zastępstwa w szkołach podstawowych, następnie w gimnazjach
i przedszkolach.
Dlaczego akurat tam? Uczniów szkół średnich po prostu łatwiej zwolnić do domu. W placówkach z młodszymi dziećmi zapewnienie opieki „od - do” jest równie ważne jak realizacja planu.

Polonista za polonistę

- W sytuacji nieobecności nauczyciela, w celu prawidłowej realizacji podstawy programowej oraz zapewnienia opieki w czasie zajęć, o ile dyrektor szkoły nie ma możliwości powierzenia prowadzenia zajęć nauczycielowi, posiadającemu kwalifikacje, poleca przeprowadzenie ich innemu nauczycielowi - tłumaczy wicedyrektorka WEiS, Jadwiga Zagert. - Oczywiście, zdarzają się jednak sytuacje, że jest to z przyczyn obiektywnych niemożliwe i wówczas godziny doraźnych zastępstw przydziela się nauczycielom innej specjalności lub z pierwszych
i ostatnich zajęć uczniowie są zwolnieni. Przy długotrwałej nieobecności nauczyciela zatrudnia się osobę na zastępstwo.
W praktyce osobę na długotrwałe zastępstwo zatrudnia się dopiero po 30 dniach, kiedy świadczenie przejmuje ZUS. Tajemnicą poliszynela jest też fakt, że w niektórych placówkach - z różnych względów formalnych - cząstki etatu mają pedagodzy, których nie można zwolnić, ale nie ma dla nich regularnego zajęcia. Zastępstwa za nieobecnych nauczycieli przedmiotu są dla nich okazją do pracy przy tablicy.

Trzeba docenić jednak przede wszystkim to, że w Bydgoszczy za zastępstwa się płaci, w Toruniu bowiem pieniędzy na to nie ma. Radni jednego z klubów zaproponowali nawet poprawkę do budżetu na ten rok, ale szanse są niewielkie. Prezydent Torunia przypomniał, że zastępstwa powinny być finansowane z ogólnej puli wynagrodzeń dla nauczycieli. Michał Zaleski zapowiedział, że problem będzie monitorowany w pierwszym półroczu br., a sposób wydatkowania pieniędzy analizowany, co w przyszłości pozwoli - we współpracy z dyrektorami szkół - wypracować system opłacania zastępstw. Jak więc sobie ci ostatni na razie radzą? - Nie radzę sobie wcale - twierdzi szef jednego z ogólniaków. - Nie mogę zmusić nauczyciela, by pracował za darmo za nieobecnego kolegę... Stąd zwolnienia klas z zajęć, lekcje „biblioteczne” czy tak zwane okienka.

Mimo robiących wrażenie sum wydawanych przez gminę Bydgoszcz, nasi dyrektorzy twierdzą, że i tak jest już z zastępstwami lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Co ciekawe, nawet wręcz podkreślają, że nie mogą się skarżyć na frekwencję uczących.
- Nauczyciele teraz liczą każdy grosz, jak inni - mówi Grzegorz Kozak, dyrektor Zespołu Szkół nr 22 w Opławcu (w jego skład wchodzą SP nr 34 oraz G nr 30). - Nieobecność odbija się na wynagrodzeniu, nie tylko na bieżącej pensji, ale i później na „trzynastce”. Więc, choć może to nie do końca chwalebne, prędzej zdarzy się, że nauczyciel przyjdzie na lekcję podziębiony, niż ją opuści. Koleżanki z małymi dziećmi też postarają się raczej zapewnić im opiekę babci w razie choroby, niż brać na nie zwolnienie.

Po pierwsze - program

W Opławcu zespół szkół jest kameralny. Płatne zastępstwa są problemem marginalnym.
W dużym fordońskim Gimnazjum nr 5 jest jednak - jak zapewnia jego wicedyrektorka Beata Badtke - podobnie.

- Nie mamy większych problemów z absencją. Jeśli jednak już, to staramy się zastępować nauczyciela przedmiotu innym z tej dziedziny. Oczywiście, o ile to jest możliwe. Łatwiej z pewnością zastąpić polonistę niż akurat jedynego w szkole biologa.

Pani dyrektor przypomina też „ciasną” podstawę programową. Ściśle przewidziana liczba godzin na zagadnienie, z dużym prawdopodobieństwem egzekwowane potem na egzaminach zewnętrznych sprawiają, że program trzeba realizować jak najdokładniej.

A jednak na 100 tysiącach lekcji w ubiegłym roku w bydgoskich szkołach i przedszkolach ktoś kogoś musiał zastąpić..

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!