Profesor wyciąga ostatnie raporty z nocnych dyżurów, gdzie przy połowie przyjętych pacjentów widnieje lekarska adnotacja: „nietrzeźwy”. Do kliniki psychiatrycznej przy Kurpińskiego przywożą ich policjanci i zostawiają w izbie przyjęć, bo... pijak wybełkotał, że nie chce mu się żyć. - Takiej informacji nie wolno oczywiście bagatelizować - zaznacza profesor, ale rozumie oburzenie lekarza, który stwierdza, że pijany pacjent nie ma myśli samobójczych i na to słyszy od policjanta: „Czy ja wiem, czy on miał takie myśli, czy nie”. W efekcie, pijani pacjenci trzeźwieją w poczekalni, a trzeźwi z psychicznymi zaburzeniami czekają na korytarzu. Z wyboru, bo sąsiedztwo robiących pod siebie lub wymiotujących nietrzeźwych źle na nich wpływa.
[break]
- Gdyby był w Bydgoszczy oddział detoksykacji, to nie musielibyśmy się szarpać z pijanymi - zauważa profesor. Zabiega o taki obiekt od kilku lat. Tłumaczy, że Polaków odbierających sobie życie, jest dwa razy więcej niż śmiertelnych ofiar wypadków komunikacyjnych, a jedna trzecia samobójców robi to pod wpływem alkoholu. Skutecznie, bo nie otrzymuje na czas pomocy. Tego, że w liczącej prawie 360 tys. mieszkańców Bydgoszczy nie ma oddziału leczenia alkoholowych zespołów abstynenckich (czyli: detoksykacji), a wymagających odtrucia trzeba wieźć do szpitala w Świeciu lub Radziejowie, profesor nie potrafi zaakceptować.
Profesor Araszkiewicz miał nadzieję, że władze UMK podejmą decyzję o remoncie starego budynku przy ulicy Kurpińskiego i przeznaczą go na dodatkowe łóżka ogólnopsychiatryczne, ale obiekt ma zostać sprzedany...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?