Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarna pięść na sercu. Autor znakomitej powieści opowiada nam, dlaczego polubił Bydgoszcz

Jarosław Jakubowski
materiały promocyjne autora
Z ŁUKASZEM ORBITOWSKIM o jego najnowszej powieści „Inna dusza” rozmawia Jarosław Jakubowski.

Lubi Pan Bydgoszcz?
Polubiłem, a skojarzeń nie miałem żadnych. Naprawdę. Powiem więcej, Bydgoszcz była jedynym dużym miastem, o którym nic nie wiedziałem. Nie znam nikogo z Bydgoszczy, byłem u was raz, na spotkaniu autorskim w restauracji przy Starym Rynku, a potem zaraz samochód zawiózł mnie do hotelu na obrzeżach i tyle z tego było. Znam większość miast w Polsce, mam tam znajomych, przyjaciół, cały czas jeżdżę. A Bydgoszcz jakoś omijałem. A tu nagle, bach, pojawiła się perspektywa książki. Pojechałem, zamieszkałem u Was, włóczyłem się i szukałem guza. Polubiliśmy się.

„Inna dusza” jest nazywana powieścią dokumentalną. Na ile fakty określiły kształt tej książki?

Na pewno były punktem wyjścia, ale nie przesadzałbym z tą powieścią dokumentalną. Zacząłem od prawdziwych wydarzeń, od twardych faktów, zawartych w dokumentach sądowych. Od prawdziwych ludzi i potwornych uczynków. Ale jestem powieściopisarzem, kłamcą i napisałem książkę, która nie może stanowić źródła wiedzy o faktach. To nie dokument, nie reportaż literacki, tylko powieść właśnie. Gdy fakty przeszkadzają w pisaniu powieści, tym gorzej dla nich.

Wziął Pan na warsztat zbrodnie popełnione w Bydgoszczy w 1996 i 1999 roku. Co Pana skłoniło, żeby zająć się właśnie tym tematem?
Tajemniczość całej sprawy. Dostałem od wydawcy listę zbrodni popełnionych, powiedzmy, w ostatnim ćwierćwieczu i większość od razu zdradzała motyw, wiedziałem, co i dlaczego. Zazdrosny mąż zabija żonę i kochanka. Dwóch facetów morduje trzeciego dla forsy. Wszystko jest jasne, zrozumiałe. Ta sprawa była inna. Z dostarczonych materiałów nie wynikało, dlaczego Jacek B. zrobił to, co zrobił, więc popędziłem do Bydgoszczy z zamiarem zgłębienia tej tajemnicy i gdybym trwał przy tym zamiarze, zgłębiałbym ją do dzisiaj. Naprawdę nie wiem. Jacek B. też nie wie. Nikt nie wie, proszę Pana.

Jacek B. odbywa karę dożywocia. Korciło Pana, żeby się z nim spotkać?
Na początku bardzo chciałem się z nim spotkać. A potem zobaczyłem, co zrobił, zobaczyłem dokładnie, na zdjęciach z akt sądowych i cóż, zrozumiałem, że nie chcę mieć z tym facetem nic wspólnego. Nie chcę go widzieć i tyle, nawet tego nie potrzebuję. Dla odmiany, nikt z uczestników tamtych wydarzeń nie chciał widzieć mnie. Świetnie to rozumiem. Skonstruowałem postać, będącą głębokim przetworzeniem Jacka B., resztę ludzi po prostu wymyśliłem, opierając się swobodnie na materiale znalezionym w aktach i reportażach.

Bohaterowi powieści „coś” kazało zabijać. Wierzy Pan w zło osobowe?
W żadnym razie. Żaden demon nie pcha nas do zbrodni, próżno też wypatrywać Boga i jego aniołów, żeby przeciwstawili się temu zamierzeniu.

To co, Pana zdaniem, skłania ludzi do popełniania złych czynów?
Najczęściej rzeczy przyziemne, na przykład zazdrość, chciwość i wściekłość. Chcę coś mieć, więc ukradnę. Albo zniszczę komuś życie. Albo ktoś mnie zezłości, więc spiorę go, aż wyląduje na intensywnej. Większość zbrodni jest popełniana pod wpływem impulsu. Ale są i takie przypadki, o których zdecydowałem się napisać, gdzie trudno znaleźć właściwą odpowiedź. To czarna pięść zaciśnięta na sercu, naprawdę nieprzenikniona. Nikt nie wie, co skrywa, nawet ten, któremu takie serce w piersi bije. Mój bohater, Jędrek, jest przecież zaskoczony tą ciemnością w sobie. Próbuje nawet ją zwalczyć, lecz jest za słaby, za głupi, za bardzo pogubiony.

Doskonale opisuje Pan realia Polski lat 90. Czy to dlatego, że w tej dekadzie Pan dorastał i wspomnienia są żywe?
Nawet nie dorastałem. W roku 1997 miałem dwadzieścia lat, byłem trochę dzieciakiem, a trochę człowiekiem dorosłym. Wszystko poznawałem po raz pierwszy, wszystko było nowe i ekscytujące. Pisanie „Innej duszy” otworzyło wór drobnych wspomnień, z markami samochodów, lodów, tanim piwem. Zatonąłem w nim, po części uciekając od Jędrka, narratora, ich rodzin. W pierwszej wersji książki tej rekonstrukcji było aż za dużo, musieliśmy ciąć z redaktorką. Inaczej „Inna dusza” przypominałaby fabularyzację pierwszego katalogu supermarketu Real, a nie akt sądowych.

Jeśli Bydgoszcz pojawia się w polskich powieściach, to zwykle jako uosobienie prowincji. Co by Pan powiedział ludziom, dla których to krzywdzący obraz?
Przede wszystkim chciałbym przeprosić wszystkich mieszkańców Bydgoszczy, którzy uznali, że obsmarowałem Wasze miasto. Macie fajną starówkę, pub holenderski w Rynku jest po prostu cudowny, tak samo jak Wyspa Młyńska, park w Myślęcinku. Po prostu mam taką ułomność: gdy biorę się za opisywanie przestrzeni miejskiej, zaraz wychodzi mi Sarajewo. Nie umiem inaczej. Mało tego, zawsze wydaje mi się, że tworzę w miarę spójny, różnorodny obraz, a potem czytelnicy dają mi do zrozumienia, że znów zrobiłem jak zwykle. Pisząc „Inną duszę”, osadzoną w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, miałem okazję zobaczyć, jak wiele na lepsze zmieniło się w Bydgoszczy. Tylko ulica Jasna, obawiam się, jest taka sama.

Czarna pięść na sercu. Autor znakomitej powieści opowiada nam, dlaczego polubił Bydgoszcz
materiały promocyjne autora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!