Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda Solidarności uważa, że były prezydent powinien przeprosić tych, których skrzywdził swoimi donosami

Redakcja
Konferencja Jana Rulewskiego w sprawie powołania rzecznika mieszkańcówKonferencja Jana Rulewskiego w sprawie powołania rzecznika mieszkańców
Konferencja Jana Rulewskiego w sprawie powołania rzecznika mieszkańcówKonferencja Jana Rulewskiego w sprawie powołania rzecznika mieszkańców Tomasz Czachorowski
Jan Rulewski, senator PO i były przewodniczący bydgoskiego NSZZ Solidarność zabrał głos w sprawie rzekomo agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. - On wstydzi się swojego życiorysu. Chciałbym mu ufać, ale to, co mówi, jest nieskładne.

Co miał Pan na myśli mówiąc o sobie i ludziach Solidarności, że „wszyscy jesteśmy pokryci czerwoną rdzą komuny i musieliśmy z tą komuną kolaborować, spółkować”?
Użyłem ostrzejszej, powiedziałbym wałęsowskiej formy. Nie twierdzę, że wszyscy współpracowali z SB i donosili. Chciałem przypomnieć, że komunizm obejmował wszystkie sfery życia mieszkańców. To był ustrój totalitarny, kontrolowano nawet wydawanie żywności. Ludzie musieli sobie ułożyć stosunki z komuną, nie mogli działać w oderwaniu od rzeczywistości. W pochodach pierwszomajowych ze strachu brało udział wielu członków Solidarności. Może użycie w stosunku do takich zachowań słowa kolaboracja było zbyt ostre.

Nie boi się Pan bronić Wałęsy w momencie, kiedy on sam nie potrafi skutecznie wytłumaczyć się w obliczu dokumentów z szafy gen. Kiszczaka?
Należę do grupy najbardziej konsekwentnych krytyków Wałęsy. Nie mogę jednak patrzeć na to, że dziś robi się bohaterkę z żony gen. Kiszczaka. Za chwilę się okażę, że to ona obaliła komunizm.

Podjęcie walki z komuną, to było stanięcie oko w oko z Goliatem. W grudniu 1970 roku komuna pacyfikowała stocznię różnymi metodami. Dla Wałęsy zamiast poważnych zarzutów, miała ofertę i to nie tylko współpracy, ale też pieniędzy i mieszkania. On miał wtedy dziecko i mieszkał kątem w hotelu robotniczym.

W 1978 roku zaproponowano mi awans na głównego specjalistę w Romecie i współpracę z organami bezpieczeństwa. Miałem kontrolować dyrektorów, bo znałem ich słabości. Wiedziałem, kto lubi pieniądze, kto lubi popijać, a kto był psem na wyjazdy za granicę. Odmówiłem współpracy, więc nie dano mi tego awansu. Mnie było na to stać. Byłem już doświadczony i zdeterminowany, aby z komuną walczyć.

A Wałęsa w 1970 roku nie był gotowy walczyć z komuną?
Nie był wtedy gotowy na walkę. Nie był też uświadomiony. Co nie oznacza, że on swoją walką w latach 80. wymazał winy przeszłości. Musi się z nich wytłumaczyć. Dokumenty, które pokazał IPN, są autentyczne, a donosy dobrze odzwierciedlają nastroje panujące w stoczni. Opisują dokładnie ludzi i ich zachowania. Tego nie mógł zrobić człowiek z zewnątrz. Chciałbym ufać Wałęsie, ale gdy on raz mówi że je pisał, ale nie na użytek SB, a potem mówi, że wszystko jest fałszywe, to ja nie wiem, gdzie jest prawda. To, co mówi, jest nieskładne.

Wałęsa twierdzi, że grał z komunistami i chciał wykiwać Służbę Bezpieczeństwa.
Tak, miał swoją łobuzersko - spryciarską filozofię działania. Chciał komunę wykiwać. Społeczeństwo go rozumiało, poszło za nim, a świat pokochał. Jednak SB nie można ograć. Ja, będąc w więzieniu, przyjąłem zasadę Andrzeja Gwiazdy: Zero rozmów. Nawet pozornie naiwna rozmowa mogła być dla SB cenna. Oni nie przychodzili z nami negocjować, oni nas chcieli zniszczyć. Nie wolno było także przekraczać granicy, kiedy za pieniądze sprzedawało się swoich kolegów.

Kiedy pierwszy raz Pan się dowiedział, że Wałęsa współpracował z SB?
Wiedzieliśmy na zjeździe Solidarności w 1981 roku. Ktoś wręczył mi bombonierkę z papierami, dowodami na współpracę Wałęsy. Wtedy krążyło jednak dużo fałszywek, ale nie przyjmowaliśmy ich za prawdziwe. Wiarygodność Wałęsy potwierdzali też jego koledzy z WZZ i Solidarności.

Okazuje się, że informacje o współpracy były prawdziwe?
Nie będę stawiał szafotów przed procesem, Wałęsa ma szansę się wytłumaczyć i przeprosić. Nie powinien iść do telewizji, ale do zainteresowanych. Przepraszając wszystkich, nikogo się nie przeprasza. Nie wiem, czy to zrobi, bo próbuje gumkować swój życiorys. Wstydzi się swojego życiorysu, nawet pochodzenia. On chce być niepokalany od poczęcia. Chciałby być księciem, ale nigdy nim nie będzie. Jako prezydent zdemolował swoją teczkę. Nadużył urzędu. Powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności prawnej. Żyjemy w państwie demokratycznym i nikt nie może przekraczać przepisów prawa.

Ma Pan o to żal do Wałęsy?
Jest coś gorszego od teczek. Wałęsa porzucił ideały Solidarności. Od 1981 roku, w pojedynkę podejmował wiele decyzji, nie liczył się ze związkiem. Uznał ze jest zbawcą narodu i do dziś mówi, że sam obalił komunę. Potrafił mi powiedzieć: „Janek, ja nie będę się tobie tłumaczył”. Podczas internowania w Arłamowie uwierzył, że tylko on się liczy, a nie Solidarność. Gdy wyszliśmy na wolność i odbudowywaliśmy Solidarność, Wałęsa nie był już związkowcem. Miał już mandat narodu i chciał nas zgubić. Jako prezydent nas opuścił, gdy prosiliśmy o spotkania z Komisją Krajową, spotkał się z nami raz w ciągu pięciu lat.

Wałęsa powinien sobie w gabinecie zawiesić zdjęcie ze strajku, jak ludzie na barkach wynieśli go w górę, żeby nigdy nie zapomniał, dzięki komu się na szczycie znalazł.
Nie można jednak przekreślać jego przywództwa zakończonego zwycięstwem przy najniższych stratach, co usiłują narzucić dziś niektórzy szalbierze polityczni i ich waale.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!