Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kim ja dzisiaj mieszkam?

Redakcja
Tak to jakoś bywa, że z rozgryzaniem zakamarków natury człowieczej często idzie nam kiepsko.

Ten, kto wygląda nam na supermisia przytulaka okazuje się taką wredotą, że odchorowujemy znajomość długie lata. No a ten, który na pierwszy rzut oka budzi w nas mordercze instynkty, okazuje się gościem, którego ktoś jakby wymyślił specjalnie dla nas... I nie chodzi mi tu wcale o panów polityków i panie polityczki z telewizora, ale ludzi, z którymi stykamy się na co dzień. Cóż, a tak swoją drogą bez tych miłych zaskoczeń i smętnych rozczarowań byłoby nam śmiertelnie nudno.

„Cloverfiled Lane 10” oparto w dużej mierze właśnie na zakrętasach z rozgryzaniem głównych bohaterów. Szczególnie jednego. Zakrętasach wybitnych, bo w pewnej chwili film zakręca już tak mocno, że wpada w zupełnie inną poetykę i gatunek - a my zastanawiamy się, czy to żarcik, czy takna poważnie... Co by jednak nie gadać - to kawał uroczego thrillera, efektownie skonstruowanego, bardzo sprawnie i filmowo opowiedzianego, bez natrętnego dogadywania tego, czego nie uda się pokazać.

Do tego „Cloverfield Lane 10” ma smaczek thrillera w najlepszej wersji minimalistycznej - trzy osoby, zamknięta, bardzo niewielka przestrzeń i różniaste tropy pozwalające na zmiany interpretacji. Taki układ wymaga oczywiście solidnie zmajstrowanego scenariusza, bo intrygi nie da się przykryć fajerwerkami, efekciarstwem specjalnym czy gromadą gwiazd na planie. I twórcy „Cloverfield Lane 10” wychodzą z tego obronną ręką. Też dzięki aktorstwu. Główną rolę gra tu nasz stary dobry znajomek z bardzo wielu filmów, wielki, zwalisty i głównie drugoplanowy John Goodman, który ma perfekcyjny talent do natychmiastowej transformacji z sympatycznego misiaczka w groźnego degenerata - nic więc dziwnego, że pasuje tu idealnie. Swoją drogą zagrał tyle świetnych ról, nie tylko komediowych, a ciągnie się za nim ten żałościwy Fred Flintstone... Na szczęście filmowa głupotka o rodzinie jaskiniowców ma już ponad 20 lat, więc niebawem nikt nie będzie o niej pamiętał.

A oglądamy opowieść o pewnej dziewczynie, która budzi się w jakiejś norze. Po chwili zjawia się dziwaczny jegomość, który tłumaczy jej, że przywiózł ją tu po wypadku samochodowym. Do tego dodaje całkiem poważnie, że nie mogą wyjść na zewnątrz, bo drogą ich sercu Amerykę ktoś zaatakował. Wariat opętany teoriami spiskowymi? Seryjny morderca? A może facet, który mówi prawdę? Dziewczyna zmienia zdanie wraz z kolejnymi odkryciami w bunkrze, przystosowanym do długotrwałego ukrywania się. A my razem z nią.

„Cloverfiled Lane 10” wyprodukował J.J.Abrams, wyjątkowo ostatnimi czasy rozpieszczany przez Hollywood i okolic e - w związku z czym, mamy tu też masę uroczych gadżetów związanych z kulturą pop czy generalnie stylem życia sprzed paru dekad, choćby lat 80. I to smaczny bonus. Choć nie dlatego warto się na ten film wybrać.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!