Ile waży Zygmunt Solorz?

Na tych, którzy bardzo chcą trafić do setki najbogatszych, i na tych, którzy staną na uszach, żeby się tam nie znaleźć. Ci drudzy wyznają starosłowiańską zasadę „ciszej jedziesz, dalej będziesz”, a ci pierwsi pomni mądrości misiów od PR mozolnie budują markę ludzi sukcesu. I tylko szczęście, że z tych buraczanych bogoli kapitalizmu wczesnego, którzy wpychali się do „setki” dla sławy mołojeckiej, lista się wyczyściła.

Nie ma też tam jednak - jak choćby na opublikowanej dopiero co liście „Wprost” - gwiazd pop. Bo choć szaraczkowie świata całego pasjonują się tym, ile idole masowej wyobraźni kasują za robienie tego i owego, to bądźmy szczerzy, do pierwszej ligi im daleko. Nie tylko u nas. Bo jeśli nawet majątek Toma Cruise’a szacowany jest na miliard złotych, to ci z czuba listy mają ich po 100. W setce „Wprost” jest co prawda Mariusz Walter, ale nie dlatego, że wieki temu robił za pana z telewizji. Gwiazd pop nie ma więc wcale, na drugim miejscu jest za to jeden z głównych kreatorów naszej kultury masowej, czyli pan Solorz, posiadacz Polsatu z przyleglościami. Z majątkiem prawie 11 mld, co oznacza, że pan Zygmunt waży tyle, co 11 Cruise’ów.

Cóż, choć swojskie gwiazdy pop nie usychają z tęsknoty za 500+ , to pieniądze w tym światku nie są aż tak kosmiczne, jak się wydaje. A przede wszystkim nie są regularne. Dzień zdjęciowy aktora z absolutnego topu to u nas 15-25 tysięcy, ale przecież filmów nie kręci się co dnia. Jurorzy w talent show dostają różnie, nawet 15-18 tysięcy za odcinek. Ale talent shows znikają. Jasne, są tłuste kontrakty reklamowe, ale żeby je dostawać, trzeba grzać rozpoznawalność do bólu. A problem w tym, że galopująca kultura pop łaknie nowych buziek, sława i zarabianie dużych pieniędzy trwają więc chwilkę. A, jak mówią te gwiazdy, które dzisiaj gania komornik, w tych chwilkach jakoś trudno przestać wierzyć, że pięć minut sławy będzie trwało wiecznie. I że zawsze będzie na bogato.CP