Dzięki temu, że w sobotnim turnieju Jason Doyle i Tai Woffinden odrobili trochę (troszeczkę) strat do Grega Hancocka, wszystko jest jeszcze możliwe.
Zastanawia mnie Doyle, który wygrał zawody i pomału z żużlowego kopciuszka staje się naprawdę poważnym kandydatem do zdobycia tytułu mistrza świata. No przecież ten facet urodził się w 1985 roku, zdążył już przekroczyć trzydziestkę.
PRZECZYTAJ:Plan żużlowych transmisji
Na dobre wypłynął rok temu, gdy po udanym sezonie w I lidze polskiej (i paru występach międzynarodowych) trafił do ekipy z Torunia, a przy okazji został pełnoprawnym zawodnikiem cyklu Grand Prix. W polskiej lidze raczej zawodził, ale w GP miał kilka naprawdę fajnych zawodów. Skończył jednak groźnym wypadkiem w Australii i nie wiadomo było, co z nim dalej będzie.
Ale w tym roku spisuje się świetnie. Nie wiem, ile w tym zasługi żużlowego Midasa, czyli trenera Marka Cieślaka, ile samego zawodnika, ale pomału Hancock i Woffinden powinni zacząć się go bać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"