Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duch straszy w pałacu prezydenta?

Tadeusz Oszubski
Duchy nie oszczędzają prezydentów państw. Nawiedzają Biały Dom oraz siedzibę głowy państwa Malawi. Ostatnio miały się też pojawić w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.

Duchy nie oszczędzają prezydentów państw. Nawiedzają Biały Dom oraz siedzibę głowy państwa Malawi. Ostatnio miały się też pojawić w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 30529" sub="Zjawy przenikają z zaświatów i ukazują się, między innymi, w siedzibach znamienitych głów państw">Pod koniec lipca 2006 roku jedna z poczytnych polskich gazet podała, że jakiś duch zaczął przeszkadzać w pracy urzędnikom Kancelarii Prezydenta RP. Niektórzy pracownicy podobno się przestraszyli niezwykłego zjawiska. Jak podano, niezidentyfikowane widmo kilka tygodni wcześniej zaczęło w uciążliwy dla ludzi sposób manifestować swoją obecność, m.in., przechadzało się po pomieszczeniach na parterze Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Biuro prasowe kancelarii nie potwierdziło ani też nie zaprzeczyło, że coś faktycznie straszy w siedzibie głowy państwa. Jaki to duch i czy dokucza też prezydentowi, nie wiadomo.

Duchy w miejscach sprawowania władzy nie są rzadkością. Nawiedzają choćby siedzibę prezydenta Stanów Zjednoczonych. Prezydent Theodore Roosevelt, zmarły w 1919 roku, publicznie twierdził, że w Białym Domu widuje ducha prezydenta Abrahama Lincolna, zastrzelonego w 1865 roku. - Widuję ducha Abrahama Lincolna w różnych pokojach i korytarzach - zapewniał uchodzący za pragmatyka „Teddy” Roosevelt. Lincoln ukazał się także żonom prezydentów Calvina Coolidge’a i Lyndona Johnsona. Był podobno ubrany na czarno, z szalem na ramionach dla ochrony przed zimnem i przeciągami. Tego ducha widzieli też w Białym Domu goszczący tam: królowa holenderska Wilhelmina oraz sir Winston Churchill.

Zjawy snujące się po warszawskim Pałacu Prezydenckim i waszyngtońskim Białym Domu straszą niezbyt mocno. Inaczej sprawa miała się w Malawi. Na początku marca 2005 r. w siedzibie głowy tego afrykańskiego państwa doszło do zajść mrożących krew w żyłach.

<!** reklama left>Znajdujące się w Lilongwe, stolicy Malawi, pałacowe apartamenty prezydenta kraju Bingu wa Muthariki, zostały nawiedzone przez jakiś niewidzialny byt. Znalazłszy się w paranormalnej sytuacji 71-letni Mutharika - zarazem szef rządu, minister obrony oraz minister ds. korporacji prywatyzacji i administracji państwowej - nie mógł w spokoju rządzić swym ludem.

Według informacji przekazanych mediom z najbliższego otoczenia prezydenta, Mutharika nie mógł spać, bo nocami słyszał odgłosy kroków i niewytłumaczalne hałasy, dochodzące z sąsiednich pomieszczeń. Ponadto leżąc w ciemnościach miał wrażenie, że po jego ciele chodzą szczury, jednak po zapaleniu świateł nie było widać żadnych gryzoni. Tajemnicze dźwięki i wrażenia dotykowe atakowały tylko prezydenta.

<!** Image 3 align=right alt="Image 30530" sub="Zjawy przenikają z zaświatów i ukazują się, między innymi, w siedzibach znamienitych głów państw">Wielebny Malani Mtonga, doradca prezydenta ds. chrześcijaństwa, złożył oświadczenie mediom, że prezydent Mutharika zwrócił się do duchownych o modlitwy, mające uwolnić jego rezydencję od złych duchów. Duża grupa kapłanów przychyliła się do tej prośby. - Żadna strategia opracowana w czeluściach piekieł nie powiedzie się wobec prezydenta, ponieważ poprosiliśmy o boską interwencję - stwierdził publicznie wielebny Mtonga. Prezydencki doradca odmówił ujawnienia szczegółowych informacji na temat ducha czy też duchów, które opanowały rezydencję w Lilongwe.

Mutharika, czując zagrożenie, opuścił w połowie marca 2005 r. pałac prezydencki i przeniósł się do Mtunthama, miasta odległego o ok. 100 km od stolicy Malawi. Tam przeczekał, aż kapłani przeprowadzili modły, by dopełnić rytuału egzorcyzmów.

Dysydenci z Malawi twierdzili, że niepokoje w pałacu wywołał nie jakiś przypadkowy duch, tylko czary szamanów związanych z opozycją. Polityczni przeciwnicy Muthariki, który całą władzę skupił w swoich rękach, postanowili mu ją odebrać sięgając po metody tradycyjne na Czarnym Lądzie. Plemienni czarownicy dopełnili więc rytuałów i wysłali złe duchy, by doprowadziły prezydenta do utraty zmysłów.

Jeśli był to magiczny spisek, to nie przyniósł oczekiwanego skutku. Jeśli zaś pałac w Lilongwe nawiedził złośliwy duch z zaświatów, to egzorcyzmy go stamtąd wypędziły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!