Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie krążą miliony, tam jest też strach

Grażyna Ostropolska
Miała być oaza spokoju, a będzie drugi Fordon? Nowi mieszkańcy podbydgoskiego Niemcza poważnie się tego obawiają. Na razie straszy ich widok niedokończonych bloków, a całą serią dziwnych zdarzeń zajęła się już prokuratura.

Miała być oaza spokoju, a będzie drugi Fordon? Nowi mieszkańcy podbydgoskiego Niemcza poważnie się tego obawiają. Na razie straszy ich widok niedokończonych bloków, a całą serią dziwnych zdarzeń zajęła się już prokuratura.

<!** Image 2 align=right alt="Image 49949" sub="Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Jan Palacz (z lewej) i Adam Mueller z firmy „Logo” na teren blokowiska mogli wejść tylko z policją">Blokowisko (4 budynki na 70 mieszkań) „wypiętrzyło się” w samym centrum Niemcza. Oszpeciło to podbydgoskie Beverly Hills. Trzeci rok blokowisko świeci pustką. Wygląda na bezpańskie. Oficjalnie działkę i bloki kupiła półtora roku temu „Lobo-Nieruchomości” spółka z o.o. z Tczewa. Gdy sporządzano akt notarialny, „Lobo” była jeszcze firmą w organizacji. Tydzień wcześniej założyli ją Adam Mueller z Tczewa i Maciej Dajnowicz z Gdyni.

Nieruchomość w Niemczu sprzedawał firmie „Lobo-Nieruchomości” Edward Chabowski z Sopotu. Dwa miesiące wcześniej sam ją kupił. Jako prezes Pomorskiej Fundacji Ochrony Cmentarzy Ewangelickich z siedzibą w Gdyni, Chlebowski przejął udziały w spółce „PB” od jej wspólników i założycieli. Połowę od byłego wójta Osielska Grzegorza Pilarskiego i jego małżonki. Drugą od Leszka Bartkowiaka - twórcy „Kominbudu” i pierwszego w Kujawsko-Pomorskiem zamkniętego osiedla dla milionerów (też w Niemczu).

Transakcja z fundacją była bezgotówkowa. Pilarscy i Bartkowiak zadowolili się zastawem na nieruchomości koło Gdańska. Wpisali swoje wierzytelności (750 tys. zł) w księdze wieczystej 23-hektarowej działki, należącej do Pomorskiej Fundacji Ochrony Cmentarzy Ewangelickich. Chabowski zapowiadał jej rychłą sprzedaż, ale sprawa się ślimaczyła.

- Właśnie kilka dni temu fundacja nas spłaciła - ujawnił nam w Wielki Piątek Grzegorz Pilarski. Dobrą nowiną nie mógł się z nami podzielić inny wierzyciel Chabowskiego. Olsztyńska Korporacja Budowlana z Olsztyna też miała zastaw na ziemi należącej do fundacji. Oczekiwała spłaty 7,5 mln zł z odsetkami.

- Nie otrzymała ze sprzedaży działki ani grosza - informuje jej radca prawny, Maciej Glabas. Próbował ścigać sądownie Chlebowskiego, ale...

adres prezesa jest nieznany

Wymeldował się z miejsca, które wykazywał w akcie notarialnym i ślad po nim zaginął. Olsztyńska Korporacja Budowlana dowiedziałą się, że fundacja ma udziały w „PB” w Niemczu. Przez gdańskiego komornika próbowała je zająć. Dopiero od nas usłyszała, że konto „PB” jest puste. W spółce zostały długi, zabrakło nawet pieniędzy na przeprowadzenie jej upadłości. Majątek przejęła tczewska firma „Logo-Nieruchomości”. Jej prezesa, Adama Muellera, spotkaliśmy przed tygodniem w Niemczu. Ochroniarz ze „Strabagu” nawet jego przed bramą zatrzymał. - Mam takie wytyczne - tłumaczył.

<!** reklama left>- Zostaliśmy wprowadzeni w błąd - mówi Adam Mueller. - Kiedy kupowaliśmy tę nieruchomość od fundacji, hipoteka nie była obciążona przez „Strabag”. Potem taki zapis się w księdze znalazł. Oddaliśmy sprawę do sądu.

- To nieprawda! - dementuje te informacje Bożena Czekajska ze „Strabagu”. - Taki zapis na hipotece był przed sprzedażą nieruchomości. Nie mamy też żadnej sprawy sądowej z powództwa „Lobo”. To my wytoczyliśmy procesy spółce „PB” i jej byłym wspólnikom: p. Pilarskim i Leszkowi Bartkowiakowi. Nie zapłacili nam za budowę mieszkań, sprzedali nieruchomość. Domagamy się zwrotu ok. 10 mln zł. Byliśmy gotowi działkę w Niemczu kupić, ale cena była wygórowana.

Grzegorz Pilarski słyszał o tych negocjacjach od Chlebowskiego. Podobno „Strabag” oferował fundacji 3 mln zł, a to było za mało. Sam Pilarski zarzeka się, że z tą sprawą nie ma już nic wspólnego. Może tylko tyle, że tę budowę codziennie widzi, bo obok niej mieszka. Jego zdaniem, budowę zawalił „Strabag”, bo nie dogadał się z bankiem w sprawie kredytu.

W Niemczu wszyscy wiedzą, że blokowisko stanęło w centrum wsi...

za sprawą byłego wójta

Działka, na której je wzniesiono, to jego ojcowizna. Grzegorz Pilarski i jego żona wnieśli tę ziemię do spółki „PB”, założonej (w 2002 r.) z Leszkiem Bartkowiakiem. Były wójt Osielska widział, z jakim rozmachem Bartkowiak - prezes „Kominbudu” - stawiał w Niemczu ekskluzywne osiedle dla bogatych. Wierzył, że taki wspólnik zagwarantuje spółce „PB” sukces.

Wyszło inaczej. Kompleks mieszkalny Milin u zbiegu ulic Krasickiego i ks. Mrossa okazał się niewypałem. Od poczatku budził kontrowersje nowych mieszkańców Niemcza. Opuszczali mury miasta, skuszeni wiejskim krajobrazem jego okolic. Niemcz, położony w sąsiedztwie ogrodu botanicznego, wydawał się im miejscem wymarzonym.

- W gminnym urzędzie w Osielsku - wspominają - zapewniano nas, że nikt tu blokowisk nie wybuduje. Będzie spokój, cisza, niska zabudowa, dużo zieleni.

Niektórzy wierzyli na słowo, nie zagłębiali się w plany zagospodarowania przestrzennego. A tam czaiła się niespodzianka. Za PRL-u zaplanowano Niemcz jako Fordon bis. Wysokie budownictwo, wieżowce. W III RP architekci z wizji domów pod chmury już się wyleczyli, a lokalna społeczność zadbała o zmianę planów. Ale nie do końca, bo w części Niemcza zezwolono na wielorodzinną zabudowę (do dwóch pięter z poddaszem). Właściciele prywatnych gruntów nawet się ucieszyli, bo cena ziemi wzrosła. Ci nowi na zebrania wiejskie nie chodzili, więc i tej zmiany nie mogli oprotestować. Ocknęli się, gdy obok ich domów stanęły dźwigi i bloki, zmieniające sielską...

wieś w miejskie osiedle

To był dla nich szok. - Nie po to uciekaliśmy z miasta, zaciągaliśmy kredyty, by znów zamiast przyrody zobaczyć z okien domu bloki - tłumaczą załamani.

Próbowali protestować, walczyć o swoje prawa. Zebrali dziesiątki podpisów pod wnioskiem do gminnej rady o zmianę planu.

„Nauczeni tragicznym doświadczeniem, jakim jest dla nas blokowisko przy Krasickiego, obawiamy się powtórki; tego, że zgodnie z obowiązującym planem, otoczą nas kolejne bloki” - napisali.

Przypomnieli radnym, że otoczona blokami wiejska posiadłość traci na wartości. Postulowali zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. Dopuszczenie jedynie budowy niskich domów (parter i poddasze), zakazu budowy parkingów i marketów.

Odpowiedź gminnych władz była jednoznaczna: budownictwo wielorodzinne w Niemczu jest zgodne z prawem. Plan (z 1999 r.) uchwalono prawidłowo i nikt go nie oprotestował. A „nowi” mogli sprawdzić, co kupują i jakiego sąsiedztwa mogą się spodziewać. Wójt Osielska Wojciech Sypniewski dość sceptycznie podchodzi do zmiany planu.

- A kto zrekompensuje straty właścicielom działek, którzy liczą na wielorodzinną zabudowę? - pyta.

Skargi do wojewody też niewiele dały. - Zasadne wydaje się złożenie w gminie wniosku o zmianę niekorzystnych zapisów miejscowego prawa - usłyszeli podpowiedź.Skutek jest taki, że o zachowanie wiejskiej urody Niemcza postanowiły zawalczyć...

kobiety

Do tej pory stroniły od polityki. Teraz uznały, że bez niej nie ruszą. W ostatnich wyborach samorządowych sięgnęły po władzę. Lucyna Balbuza dostała się do gminnej rady, Alicja Araszkiewicz została wiceprzewodniczącą Rady Powiatu.

- Zależy nam na tym, żeby Niemcz zachował swoje walory - przedstawiają swój program. - Małe lokalne sklepiki, usługowe warsztaty, otoczone zielenią wiejskie rezydencje. Takie właśnie osiedla otaczają miasta w zachodniej Europie. Nikomu nie przychodzi do głowy, by budować tam bloki.

Z początku starzy mieszkańcy Niemcza podchodzili do „nowych” z dystansem. Dla niektórych bloki w sąsiedztwie były nobilitacją. Teraz zmienili zdanie. Mają świadomość, że na pustej działce obok ich domu też mogą wyrosnąć piętra

Ostatnio wieś żyje tym, co się przydarzyło ich radnej. - Ktoś chce naszą panią Alicję zastraszyć - sugerują nieprzypadkową zbieżność nieszczęść, które się radnej przytrafiły, z jej działalnością publiczną.

Jej dom stoi na wprost blokowiska, otaczają go puste działki. Na nich też mogą wyrosnąć bloki. Pół roku temu Alicji Araszkiewicz zaginęły bez śladu dwa owczarki niemieckie. Ukochane psy jej męża, znanego profesora psychiatry. Miesiąc później kolejnego psa znalazła w basenie. Był martwy. Profesor kupił dwa następne. W marcu i te znalazł w basenie. Już wiadomo, że ktoś je tam - już martwe - wrzucił przez ogrodzenie. Jakby tego nie było dość, ktoś przeciął oponę w samochodzie radnej. Zaparkowała go obok wiejskiej świetlicy.

- Przyznaję, że zaczynam się bać - mówi.

Serią dziwnych przypadków zajęła się prokuratura. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!