Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski pitawal. Przed wojną w Bydgoszczy grasowała szajka "berlinkowców"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Rynek rybny i spichlerze nad Brdą.
Rynek rybny i spichlerze nad Brdą. nac.gov.pl, koloryzowane
Mianem "berlinek" od XVIII wieku określano drewniane płaskodenne barki rzeczne o charakterystycznie wygiętym dziobie, wyposażone w żagiel, dochodzące do 40 m długości. W dawnej Bydgoszczy takich barek było mnóstwo, z czasem zaczęto tak mówić na wszystkie podobnego typu jednostki poruszające się po rzece.

Berlinki posiadały trzyosobową załogę. Dla obsługi były zwykle domem przez cały okres żeglugowy trwający od kwietnia do listopada, póki mrozy nie skuły rzek i kanałów. A i wtedy, na "zimowisku", niektórzy członkowie załóg mieszkali na nich, zbyt ubodzy, by dysponować stojącym przez pół roku pustym lokalem mieszkalnym na lądzie. Nic dziwnego zatem, że załoga trzymała przy sobie, w kajutach, praktycznie cały dobytek. Kiedy więc w nocy barkarze spali, albo wieczorem szli do knajpy, bądź pozostawiali na jakiś czas barki bez dozoru, grasowały tam złodziejaszki.

Nie gardzili niczym

Tak było praktycznie "od zawsze", również i w Bydgoszczy. Były to jednak z reguły pojedyncze przypadki. Dopiero późną jesienią 1931 roku barkarze zorientowali się, że musi działać jakaś większa grupa złodziei "obrabiających" ich berlinki, bowiem co parę dni ktoś odkrywał, że postradał swoje mienie. Najpierw informowali o tym "berlinkarze" cumujący w okolicach mostu Królowej Jadwigi, potem także ci, którzy zimą przerwę spędzali na drugim najpopularniejszym w Bydgoszczy kotwicowisku przy zakolu Brdy opodal mostu Bernardyńskiego. Co ginęło? Jak się okazywało, włamywacze nie gardzili praktycznie niczym, co posiadało jakąś wartość użyteczną, bądź nadawało się do sprzedaży, o pieniądzach i papierach wartościowych nie wspominając. Jednemu szyprowi zginęła gotówka, którą nieopatrznie zostawił w kajucie, wychodząc "na miasto", innemu - obligacje pożyczkowe. Wśród skradzionych rzeczy były też... rewolwery, zegarki, ubrania, buty, żywność, kołdry i pierzyny.

Specgrupa

Bydgoscy policjanci zorganizowali specjalną grupę, która miała pochwycić złodziei. Nim do tego doszło, minęło jednak kilka tygodni. Policjanci skupili się początkowo na obchodach i pilnowaniu dróg prowadzących do kotwicowisk na brzegach rzeki, co jednak nie odniosło skutku. Dopiero w jasną księżycową noc w czasie odwilży w styczniu 1932 roku jeden z posterunkowych, wędrując mostem Królowej Jadwigi, usłyszał nienaturalny plusk wody. Ukrył się za filarem mostu i zobaczył, że do zacumowanej tam berlinki podpływa mała łódka, w której znajdowały się trzy osoby. Młodzi ludzie sprawnie przeskoczyli na jej pokład, a następnie, błyskając światłem latarki, zeszli w dół, do kajut.
Posterunkowy pospiesznie udał się na komisariat przy ul. Dworcowej po posiłki. Przybył wraz z dwoma innymi policjantami w ostatniej chwili, gdyż złodzieje wsiadali właśnie z łupami do łódki i zamierzali dyskretnie odpłynąć. Wezwani do zatrzymania się, zaskoczeni, pospiesznie usiłowali uciec w kierunku centrum miasta, wiosłując zgodnie z nurtem rzeki. Podniesiony przez policjantów raban sprawił jednak, że ich ucieczka zakończyła się na miejskiej śluzie. Tam wszyscy zostali aresztowani. Złodziejaszkami okazali się 27-letni stolarz Hipolit B., 19-letni Zbigniew P. i 17-letni fototechnik Zygfryd M.

Szewc paserem

Podczas śledztwa zatrzymani przyznali się do winy. Jak wyjaśniali, wszyscy potracili latem pracę z powodu kryzysu i, nie mogą znaleźć innej roboty, postawili "obrabiać" przez sezon zimowy berlinki, podpływając do nich nocami możliwie jak najciszej łódką, a wcześniej obserwując, czy barki są opuszczone. Większość skradzionych przedmiotów brali na swój użytek, a niektóre zanosili do 27-letniego szewca Mirosława S., który skupował co cenniejsze przedmioty, by je dalej odsprzedawać z zyskiem. Wiosną 1932 roku cała czwórka stanęła przed bydgoskim sądem. Sąd uznał argumenty obrony o tym, że do kradzieży zmusił tych ludzi kryzys gospodarczy i bezrobocie, w związku z czym herszt bandy "berlinkowców", jako ten, który wymyślił cały proceder i nim kierował, Hipolit B. został skazany na karę półtora roku pozbawienia wolności. Pozostali trzej oskarżeni "zarobili" po pół roku pobytu za kratami.

1,5 roku pozbawienia wolności to kara dla Hipolita B., który w 1931 roku zorganizował grupę okradającą bydgoskich barkarzy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera