Czwartek tłusty, piątek pechowy, a sobota...

Chyba wobec tego każdy ma takie walentynki, na jakie zasłużył. Skoro bowiem udało mi się przeżyć i inwazję pączków, i trzynasty dzień miesiąca, przypadający znowu w piątek, to i dam radę spędzić ten dzień bez oglądania pana bijącego panią pejczykiem po pupie, prawda?
[break]

Poważniejąc. Duże emocje budzi ciągle wśród bydgoskich zmotoryzowanych inteligentny system transportowy (ITS). W mijającym tygodniu kierowcy dyskutowali najgoręcej o tym, czy wprowadzenie świateł na rondzie Wielkopolskim inteligentnie ułatwiło, czy utrudniło im życie. Na razie głośniejsi są przeciwnicy sygnalizacji. Ale i oni może się przyzwyczają. Mnie ciągle najbardziej pasjonuje jednak inna część systemu - elektroniczne tablice, które mają sygnalizować dostępność miejsc parkingowych w centrum. Zajmowałam się tym kiedyś w jednym z komentarzy, jeszcze przed uruchomieniem tej świet(l)nej informacji. Nie dowierzałam - na ile wiarygodne mogą być dane, zależące ponoć od liczby sprzedanych przez parkomaty biletów. Założyłam, że rotacja na parkingach jest tak duża, że nie zdążyłabym dojechać w pożądane miejsce, a już jego dostępność mogłaby być nieaktualna (przyjmując, że 100 procent kierowców opłaca miejsca postoju). No i wszystko się wyjaśniło z momentem „odpalenia” tych inteligentnych tablic. Otóż wyświetlają one błyskotliwe komunikaty w typie „zajętość duża” lub „zajętość umiarkowana”!!! Do szału mnie to doprowadza! Podobnie jak odkrywcze radiowe „serwisy dla kierowców”: - Na Fordońskiej możecie spodziewać się teraz wzmożonego ruchu. Podobna sytuacja czeka was na Grunwaldzkiej... - informują spikerzy o 7.30, kiedy nawet szympans wie, że wczoraj, dziś i jutro na głównych ulicach miasta w czasie szczytów komunikacyjnych jest tłok!

Tymczasem o tym, jak cenna jest precyzyjna i rzetelna informacja, dziennikarze wiedzą nadto dobrze. Więc smutno nam, gdy tracimy kontakt z osobami, które profesjonalnie, ale i bez zawodowego nadęcia (a to wcale nie jest oczywiste u rzeczników prasowych!) umiały ten nasz głód wiedzy zaspokoić. Właśnie doszła nas wiadomość, że wyjątkowo ceniona przez dziennikarzy „Expressu” pracownica jednej z instytucji już nie będzie z nami współpracowała. Nie napiszę, o kogo chodzi, bo tego nie chciała. Szkoda, bo była wyjątkowa. Ach, gdyby bowiem nasi Czytelnicy wiedzieli, z jak drętwymi komunikatami przychodzi nam czasami pracować, polubiliby nas jeszcze bardziej! Jest tyle szkoleń z nowoczesnego public relations, a ciągle jeszcze tak wielu pryncypałów uważa, że wie lepiej, co służy wizerunkowi ich firm. Uważa, że informowanie o sprawach tejże musi być zlepkiem jakiejś nowomowy i komunałów. I każde odstępstwo od tej „normy” - choćby było rozsądne, umotywowane, odświeżające - karze. Mam na swojej czarnej liście kilka bydgoskich instytucji, które w nieodległym czasie rozczarowały mnie taką właśnie pryncypialną postawą. Mają szczęście mieć na swoim pokładzie zawodowców, którzy umieją o fachu mówić i mądrze, i przyjaźnie dla odbiorców, ale skoro wiedzą lepiej...

Na koniec - wydarzenie tygodnia. Do Łęgnowa przyleciał bocian, pieszczotliwie nazywany przez okolicznych mieszkańców Maćkiem. Jedna jaskółka, jak wiadomo, wiosny nie czyni, ale (jak wynika z doświadczenia) jeden nasz, bydgoski Maciek - już tak. Ludzie mówią, że zaraz po Maćku zawsze przylatuje i Maćkowa, a wtedy wiosna już stoi u bram. I tej optymistycznej wiadomości się trzymajmy, na przekór grozie tygodnia, wyrażonej złowieszczym piątkiem oraz premierą „50 twarzy Greya”. Następny piątek, 13., już w marcu.