Nie dla nas ten fotel? - Niektórzy radni sejmiku zdradzili swoje miasto - uważa Roman Jasiakiewicz

Obecność posła na listach Platformy Obywatelskiej do sejmiku jest pewnym zaskoczeniem. Jarosław Katulski został „jedynką” z powiatów bydgoskiego, nakielskiego, sępoleńskiego, świeckiego i tucholskiego, więc tylko katastrofa może sprawić, że mandatu radnego nie dostanie. - Postanowiłem wrócić do samorządu (poseł był już radnym sejmiku, skąd przeniósł się na Wiejską) - mówi Jarosław Katulski. - Tu jestem bliżej regionu. Nie kryję, że to też decyzja osobista, coraz trudniej mi łączyć pracę w Sejmie z pracą na miejscu (poseł jest czynnym lekarzem).
[break]
Czy przed posłem postawiono zadanie odbicia fotela marszałka z rąk Piotra Całbeckiego?

- Oczywiście, że bliżej mi do Bydgoszczy niż do Torunia. Jednak o tym, czy marszałek będzie pochodził z Bydgoszczy, czy z Torunia zdecydują radni. Dobrze byłoby, gdyby osoba ta miała umiejętność łączenia ludzi z różnych stron województwa. Jak wiemy, marszałek Piotr Całbecki ma z tym problem po stronie bydgoskiej i on sam o tym doskonale wie. Jednak marszałkiem powinna zostać osoba z doświadczeniem, czekają nas bowiem poważne wyzwania w kolejnej kadencji. Nie wiem, czy ktoś w Sejmiku ma większe doświadczenie niż marszałek Całbecki. Bydgoszcz może przedstawić swojego kandydata, ale najpierw musi go wykreować - podkreśla Jarosław Katulski.

Sam, jak zapewnia, o fotel marszałka ubiegać się nie zamierza. - Mam swoje plany, chciałbym - jeśli wyborcy tak zdecydują i mnie wybiorą - zostać szefem komisji zdrowia w naszym sejmiku.

- Dla nas to oczywiste, że marszałek Piotr Całbecki nie dostanie poparcia bydgoskich radnych sejmiku. To marszałek odpowiada za całkowitą dezintegrację województwa i pojawienie się głosów w Grudziądzu, że lepiej byłoby mu w Pomorskiem, we Włocławku, że lepiej byłoby mu w Łódzkiem i w Bydgoszczy, że lepiej byłoby nam samym - mówi Tomasz Puławski, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej SLD.

Listę Sojuszu napędzać będzie Elżbieta Krzyżanowska i - z miejsca drugiego - Roman Jasiakiewicz, obecny wiceprzewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy, który niejednokrotnie krytycznie wypowiadał się o polityce zarządu województwa. Czy on mógłby być kandydatem na marszałka województwa?

- Procedura wyboru marszałka jest jasna, robią to radni wojewódzcy. Nie mam wątpliwości, że marszałek Całbecki „zrobi” świetny wynik w swoim okręgu, w końcu zadbał o to, by być tam bardzo dobrze postrzeganym. My będziemy mieć tylko pięć mandatów, a to powoduje, że trudno będzie forsować bydgoskich kandydatów - podejrzewa Tomasz Puławski. - Wiele zależy od wyniku wyborów - od tego, jak zagłosują wyborcy, zależą możliwości negocjacji i ewentualnych kompromisów w zarządzie województwa.

Sam Roman Jasiakiewicz mówi, że chce skupić się na wyborach do sejmiku. - Wybór marszałka jest tylko konsekwencją wyboru radnych. Mam nadzieję, że bydgoscy wyborcy zauważyli, że część naszych radnych - zarówno tych z okręgu bydgoskiego, jak i wybieranych z najbliższych nam powiatów - po prostu w wielu głosowaniach popierała projekty jawnie godzące w interesy ich miasta, określiłbym ich zachowanie jako zdradę. Tym bardziej szokuje mnie lista PO do sejmiku, bo na niej wysoko umiejscowiono osoby, które nie przysłużyły się Bydgoszczy - twierdzi Roman Jasiakiewicz. - Wybierzmy więc radnych, którzy będą reprezentowali nasze miasto i region.

Wybory odbędą się 16 listopada. Wybierzemy w nich 33 radnych sejmiku. Byłe województwo bydgoskie, choć ludniejsze, reprezentować będzie 16 radnych, część toruńską - 17.