Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Duda opowiada w Bydgoszczy o pracy polskich medyków bojowych w Ukrainie. "Walczymy o każdą kroplę krwi"

Jarosław Więcławski
Jarosław Więcławski
Damian Duda jest zaangażowany w pomoc Ukrainie od 10 lat.
Damian Duda jest zaangażowany w pomoc Ukrainie od 10 lat. Dariusz Bloch
Na zaproszenie grupy Bydgoszcz pomaga Ukrainie miasto odwiedził Damian Duda – szef polskich medyków bojowych i prezes Fundacji „W międzyczasie”. – My nie leczymy, my zatrzymujemy czas. Dajemy szansę poszkodowanym, by wyjechali z pola walki, trafili w ręce personelu medycznego – opowiadał o działaniach, które prowadzą bezpośrednio na linii frontu w Ukrainie.

Społecznicy od wielu miesięcy współpracują z polskimi medykami na froncie. Łączniczką między nimi jest Justyna Gotowicz, odpowiedzialna za transport darów. Zależało jej na znalezieniu zaufanej osoby na miejscu, tak by pomoc bez zbędnego łańcuchu i pośredników trafiła bezpośrednio do osób, które jej najbardziej potrzebują. Taki kontakt udało się nawiązać, gdy szykowano transport z agregatami prądotwórczymi.

– Wioząc ten sprzęt, dowiedziałam się, że oddział szturmowy, z którym Damian współpracuje stracił swoje agregaty. Pamiętam moment, gdy powiedział, że trzeba im je oddać. Zrozumiałam wtedy, że to osoba, z którą chciałabym współpracować – opowiada Justyna Gotowicz. – Myślę, że to jedyna osoba w Polsce, która w taki sposób działa: tak szeroko, długo i konsekwentnie. Oddaje temu życie każdego dnia – dodała.

– Jesteśmy tylko narzędziem, wierzchołkiem góry lodowej. Nasze działania są medialne, dobrze się „sprzedają”, łatwo są nazywane bohaterskimi, natomiast nie zapominajmy o tym, że jest cała podstawa, dużo większa niż wierzchołek – mówił Damian Duda, dziękując społecznikom z Bydgoszczy, bo ich wsparcie zapewnia im środki do działania.

Kim są i co robią medycy pola walki? – Nasze obowiązki wykonujemy bezpośrednio na pierwszej linii razem z żołnierzami. Bierzemy plecaki medyczne, idziemy w okopy, tam gdzie są żołnierze, po to, żeby walczyć o każdą kroplę krwi, która jest jak piasek w klepsydrze. Im więcej tej krwi ucieknie, tym mniejsza szansa na to, że żołnierz wróci do domu, że matka odzyska swojego syna, dzieci ojca, żony mężów – stwierdził.

– Służą też kobiety, które mają rodziny, są na pierwszej linii, narażając życie, by Ukrainy było jak najwięcej. Z chwilą, kiedy Ukrainy jest więcej, niezależnie od sympatii względem narodu ukraińskiego, jest więcej wolnego świata, który nas oddziela od cywilizacji turańskiej, od cywilizacji śmierci, którą w moim mniemaniu jest cywilizacja rosyjska – ocenił Damian Duda, podkreślając, że obserwuje zbrodnie rosyjskie od 10 lat. Wyjechał, bo chciał poznać prawdę o konflikcie.

– Pojawiłem się w Mariupolu pod koniec 2014 roku, gdy spadły tam Grady i zginęło na ulicach 30 osób. Trudno tu mówić o braku wojny, gdy nie możesz spokojnie siedzieć w domu, bo spadły rakiety – stwierdza.

– Przekonałem się na własne oczy, że mamy do czynienia z wojną Rosji przeciwko Ukrainie pod płaszczem ruchu wyzwoleńczo-narodowego. Te obrazy, które tam widziałem były na tyle silne i jednoznaczne, że poświęciłem się pomocy Ukrainie. Oczywiście, z uszczerbkiem dla swego zdrowia, rodziny, kariery, pomimo tego, że przez te 10 lat wielokrotnie byliśmy opluwani i nazywani zdrajcami Polski – wspomina.

Dodaje, że dziś jest dumny z tego, że nie zwątpił, robił swoje i może uczciwie powiedzieć, że ta praca przyniosła efekty. Te najistotniejsze to uratowane życie wielu osób. Ilu? Tego nikt już nie liczy. Były dni, gdy ewakuowali po 50 osób.

Tylko wybrani

Grupa medyków liczy ok. 30 wolontariuszy, którzy działają całkowicie za darmo. Chętnych było ok. 400. Potrzebna była surowa selekcja, by wybrać tych z dużą wiedzą z zakresu medycyny pola walki, ale także świadomych zagrożenia. Ich głównym zadaniem jest wywożenie rannych żołnierzy ze strefy walk po wcześniejszym ich ustabilizowaniu. Cały czas współpracują z psychologami.

Ewakuujemy osoby poszkodowane, depcząc po ciałach tych, którym nie udało się pomóc. Często jesteśmy zmuszeni ewakuować nie żywe osoby, ale zwłoki – mówi szef polskich medyków bojowych. W grupie są osoby, które były ranne (w tym z trwałą utratą słuchu), ale wszyscy do tej pory przeżyli.

– Niestety bardzo często idąc na zadania z Ukraińcami, których zabezpieczaliśmy, idąc z ukraińskimi medykami, nie wracaliśmy w komplecie. Nasi przyjaciele ginęli – wspomina Damian Duda.

Wsparcie wciąż potrzebne

Donbas, ofensywa charkowska, Sołedar czy Bachmut – wymienia miejsca, gdzie działała grupa. Bardzo potrzebuje wsparcia finansowego. Można przekazać je bezpośrednio wpłacając środki na konto Fundacji „W międzyczasie” lub pośrednio przez
Bydgoszcz pomaga Ukrainie i Fundację diversityPL
.

Przyzwyczailiśmy się do tej wojny, ale do Bydgoszczy wciąż przyjeżdżają rodziny z Ukrainy. Ostatnio była to pani, która adoptowała 7 dzieci, zbombardowano jej dom. Wsparcie cały czas jest potrzebne – zaapelował Kosma Kołodziej, wiceprezes Fundacji diversityPL i koordynator punktu wsparcia uchodźców z Ukrainy, który wciąż działa w budynku UKW przy ul. Chodkiewicza 30. Joanna Czerska-Thomas, koordynatorka punktu, przypomniała, że do tej pory pomoc otrzymało ok. 35 tys. osób.

W programie wizyty Damiana Dudy w Bydgoszczy znalazło się m.in. spotkanie z przedstawicielami organizacji pozarządowych i dziećmi z Ukrainy – to drugie odbędzie się we wtorek w Młynach Rothera. Tego samego dnia, o godz. 17, w budynku Collegium Medicum UMK przy ul. Jagiellońskiej 13 zaplanowano wykład otwarty z udziałem gościa.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera